Kiedy Chat spojrzał się na mnie wzięłam głęboki, wdech sięgając po mój szkicownik, który leżał na podłodze.
- Jak to, co tu robię? - powiedział tajemniczo, przybliżając się do mnie, a na jego twarzy gościł zawadiacki uśmiech. - A nie widzisz księżniczko? Stoję spoglądając twe piękne oczy - podszedł do mnie, przybliżając swą twarz do mojej, przez co mogłam poczuć jego gorący oddech, drażniący, o dziwo przyjemnie moją skórę. - I proszę nie mów mi, że się nie cieszysz, że cię odwiedziłem - odsunął się, składając ręce na piesi, przez co poczułam przez chwilę smutek?
- A czy kiedykolwiek się cieszyłam, że cię widzę? - powiedziałam z żartem, chociaż o dziwo nawet się cieszyłam, że mnie odwiedził... - Ja się cieszę, że mnie odwiedził...O nie! Co się znowu ze mną dzieję, co prawda lubię przebywać z nim jako Biedronka, ale nigdy bym nie pomyślała, że będę się cieszyła jako Marinette, goszcząc go swoim domu. Pamiętaj Marinette, myśl o Adrienie, myśl tylko o nim, o jego pięknych szmaragdowych oczach i blond włosach, które barwą przypominają kolor włosów Czarnego Kota...O kurcze! Nawet Adriena porównuje do niego, OMG! - na mojej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce.
- Jesteś niemiła, księżniczko - znów podszedł bliżej mnie. - Uważaj, bo się obrażę - lekko nadymił policzki, odwracając na chwilę wzrok.
I nagle z niewiadomego nam, powodu wybuchliśmy głośnym śmiechem. Gdy się uspokoiliśmy blondyn zerknął zaciekawiony na trzymany przeze mnie szkicownik.
- Jeśli chcesz zobaczyć, co tam jest, to masz - powiedziałam, wyciągając w jego stronę dłoń, w której trzymałam mój różowy szkicownik. Nie musiałam długo czekać, aby chłopak go pochwycił.
Gdy on tak stał przeglądając moje szkice, minęłam go siadając na łóżku, spoglądając z wyczekiwaniem na mojego, poprawka, na Biedronki partnera.
Zielonooki na chwilę odrywając wzrok od moich prac, ze zdziwieniem zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, kiedy nasze wzroki znów się napotkały, uśmiechnął się lekko. Następnie zamknął notes, zaznaczając palcem stronę na której skończył i ruszył w moją stronę. Gdy był blisko łóżka, zagrzał miejsce koło mnie, zagłębiając się w ,,lekturze".
Zerknęłam na moje pracę i zauważyłam, że chłopak jest dopiero na dwunastym z moich kilkudziesięciu projektów. Oj czeka mnie jeszcze długa chwila siedzenia z nim.
Jakiś czas później
Po pewnym czasie, spędzonym w ciszy i przede wszystkim w nudzie, Chat natrafił wreszcie na mój ostatni projekt, który był zainspirowany poniekąd nim. Gdy mu się tak przyglądał, jego kąciki ust podniosły się do góry, zaś na moich dotychczas bladych policzkach pojawiły się nikłe rumieńce.
- Przepiękne projekty - skomentował wszystkie moje dzieła, zamykając delikatnie szkicownik, który następnie podał mi, spoglądając w me oczy. Jak zawsze ta piękna kocia zieleń mnie zahipnotyzowała. Kiedy dotknęłam moją dłonią, jego chwytając za mój ,,zeszyt bazgrołów", w jego oczach momentalnie zauważyłam kilkadziesiąt, jak nie kilka set Iskierków szczęścia.
- Dzię...kuje - uśmiechnęłam się czule, wbijając wzrok na chwilę w prześcieradło. Kiedy bladoróżowy materiał, w małe białe kwiatki mi się znudził, zerknęłam nieśmiało na Chata, który spoglądał na mnie zaciekawieniem, z troską i...z jednym nieznanym mi uczuciem.
Gdy blondyn spostrzegł, że wpatruję się w niego, jego zieleń zabłyszczała jeszcze bardziej, zaś na polikach z niewiadomego mi powodu pojawiły się rumieńce, które barwą przypominały kolor piwonii. Szybko odwrócił wzrok, chwytając prawą dłonią za swój podbródek, spoglądając w przestrzeń pokoju, zaś ja wciąż go obserwowałam, kiedy moje serce, biło szybkim tempie.
Czemu przy nim moje serce bije tak szybko? W końcu on jest tylko wkurzającym dachowcem, ja kocham kogoś innego i czemu znów dzisiejszego dnia o tym myślę? Chyba mi na maksa odbija... teraz to już kompletnie nie rozumiem swoich uczuć - takie i podobne myśli, wciąż chodziły w mojej głowie nieustanie, odkąd Czarny Kot zainteresował się normalną, niezdarną mną.
Cicho wzdychając spojrzałam się na chwile przed siebie na ścianę, a następnie pokierowałam pomalutku wzrok na chłopaka siedzącego koło mnie. Akurat gdy spojrzałam się w jego oczy, on również na mnie zerknął, przez co nasze wzroki się napotkały.
Szybko jak poparzona odwróciłam wzrok, zresztą on również postąpił tak jak ja. Zdenerwowana ze jeszcze szybszym biciem serca, otworzyłam książkę, która zaczęła się tworzyć dzięki moim pomysłom. Los chciał, że akurat otworzyła się strona z moim ostatnim projektem.
- Ten tutaj - zaczęłam nieśmiało, wskazując na ową bluzkę. - Zamierzam dzisiaj wykonać - uśmiechnęłam się lekko, wiedząc, że blondyn spogląda szczęśliwy z wielkim banem na twarzy na mój projekt.
- Wiesz co? - zaczął, zaś ja pokręciłam przecząco głową. - Ten tutaj jest akurat najlepszy, z wszystkich twoich najlepszych projektów, moja piękna - objął mnie ramieniem.
- Na serio najlepszy, z najlepszych projektów, to co powiedział było trochę bez sensu, ale co mnie to dziwi, w końcu często mu się to zdarza...i zaraz - zerknęłam na moje ramię. - Czemu nie rzuciłam JESZCZE z siebie jego ciężkiej łapy? - następnie pokierowałam fiolet mych oczu na niego. Widząc jego szczęśliwą minę, moje kąciki ust, znów podniosły się do góry. - I drugie zaraz, czy on powiedział do mnie piękna? - poczułam jak zaczęły piec mnie poliki. - No pięknie, teraz przez jego słowa będę się rumienić jak głupia...- Dziękuje - podziękowałam za komplement, spuszczając wzrok i o dziwo, nie rzuciłam ze mnie jego ręki, co było dość dziwne z mojej strony...oke nie wnikam już mój własny tok myślenia i działania.
- Wybacz księżniczko, ale - osunął się ode mnie wstając z łóżka - muszę już iść - zaczął iść w stronę okna. Kiedy przed nim stanął posyłając mi szeroki uśmiech, poczułam pustkę i samotność.
- Poczekaj Kocie! - krzyknęłam, kiedy ten już szykował się do wyjścia, a następnie szybko wstałam, zrywając się z łóżka.
Kiedy zielonooki usłyszał mój głos, obrócił głowę, spoglądając na mnie pytającym wzrokiem. Robiąc kilka kroków do przodu znalazłam się przy nim, wyciągając w jego stronę mą dłoń. Blondyn ze zdziwieniem poruszył swoimi sztucznymi uszami i ogonem, jakby była to część jego ciała, spoglądając a to na moją rękę, a to na moją twarz. Przez co od razu robiło mi się cieplej, czując jego wzrok na sobie.
- Papa Kacie - dodałam po chwili, wyrywając go z tego...transu? Gdyż jak usłyszał mój głos, potrząsnął lekko głową, podchodząc do mnie zawadiackim uśmiechem, wystawiając swoją dłoń w stronę mojej z zamiarem jej uściśnięcia. Wielkie było me zdziwienie, kiedy chwycił mą rękę, splatając nasze palce. Zdziwiona spojrzałam na nasze dłonie i nagle poczułam szarpnięcie, przez co poleciałam do przodu, lądując na umięśnionej klatce piersiowej Chata. Kurcze jakie on ma mięśnie! Pomyślałam od razu, spoglądając w górę, napotykając piękną zieleń, która z każdą chwilą się do mnie zbliżała. Nawet nie zdążyłam zareagować, a raczej, nie zdążyłam przeanalizować obecnej sytuacji, a usta chłopka delikatnie musnęły moje. Kiedy przestał mnie całować, wyszeptał do mojego ucha ciche ,,do zobaczenia" jego seksownym głosem, a następnie odsunął się ode mnie, wyskakując przez okno, zostawiając mnie samą w moim pokoju.
Szokowana spoglądałam w okno, przez które wyszedł Czarny Kot, a w głowie miałam tylko jedno zdanie, a mianowicie ,,Co tu się właśnie stało?!!?". Przez moje ciało w jednym momencie przeleciała kaskada uczuć i to wszystko przez tego dachowca, który niegdyś mnie wkurzał, a teraz wnet mnie onieśmiela. Więc powtórzę jeszcze raz...Co się ze mną/ z nim dzieję!?
- Tikki - wydukałam po chwili stania w tym samym miejscu. Jak na zawołanie, pojawiła się koło mnie moja biedronko podobna przyjaciółka. - Powiedz mi jak ja się będę przy nim normalnie zachowywać, kiedy spotkam go jako Ladybug- westchnęłam zrezygnowana, chowając twarz w dłoniach.
- Nie wiem Marinette - do moich uszu, dodarł jej niemal piskliwy głos. - Nie wiem - powtórzyła , siadając mi na ramieniu.
- Ja też nie wiem - spoglądam w okno, potrząsając lekko głową. - Wiesz co! - rozpromieniłam się. - Czas się brać do roboty - zachichotałam, podwijając do góry niewidzialne rękawy. - Nie będę się jak na razie martwić Czarnym Kotem - ruszyłam w stronę dość dużej komody, w której chowałam przeróżne materiały.
- I oto chodzi Mariette, nie przejmuj się tym na razie! - zaśmiała się, latając wokół mojej głowy, z szerokim uśmiechem, który ja wnet od razu odwzajemniłam.
******
Jakiś czas wcześniej
Zaraz po tym jak Adrien, jako Czarny Kot udał się do fiołkowookiej, do pokoju blondyna wszedł dobrze zbudowany mężczyzna, który miał drobną sprawę do swojego syna.
Gabier Agreste, był wysokim mężczyzną z klasą, jego jasne blond włosy były idealnie ułożone, zaś niebieskie oczy ukrywały się za szkłem okularów. Ubrany jest białą odpiętą marynarkę, pod którą znajdowała się szara kamizelka i mleczna koszula, z której kołnierza wychodził biało-czerwony krawat schowany pod kamizelką. Za spodnie służyły mu czerwone rurki. Wszystkie jego części ubioru były zrobione przez niego, gdyż mężczyzna jest sławnym na cały Paryż, jak nie świat projektantem.
Zawsze jest on zapracowany, nie poświęca chodźmy najmniejszej uwagi swojemu synowi, przez co Adrien odnosi wrażenie, że jego tata go kocha. Nawet sam kiedyś przyznał, że gdy była jeszcze z nimi jego mama, był on całkiem innym człowiekiem, zaś po jej zniknięciu stał się tak srogi i poważny, że na jego twarzy od dawna nie zawitał żaden uśmiech.
- Adrien, jesteś tu? - odezwał się po chwili wodzenia wzrokiem po pokoju chłopaka. Jego oczy były surowe, a przez głos nie przenikały żadne uczucia.
Nie słysząc odzewu ze strony syna, zrezygnowany westchnął, marudząc coś z niezrozumiałego pod nosem, rozglądając się jeszcze raz po pokoju. Już chciał wychodzić z oazy swojego syna, ale jego wzrok przykuł mrugający się przycisk na jednostce komputera, informujący, że sprzęt nie został wyłączony.
Zrezygnowany mężczyzna ruszył w stronę komputera z zamiarem wyłączenia go, już miał nacisnąć przycisk, aż nagle zainteresowało go, co jego syn ostatnio oglądał i miał dziwne przeczucie podpowiadające mu, aby tam zajrzał, więc bez zastanowienia odblokował komputer, włączając monitor, a jego oczom od razu na pasku zadań, rzuciła się podwójna ikona, informująca o tym, że dwa zdjęcia są zminimalizowane. Starszy Agreste bez zastanowienia otworzył zdjęcia i to co ujrzał sprawiło, że na jego twarzy na początku pojawiło się zdziwienie, zaś po chwili owe uczucie zostało zasępione innym, a mianowicie szczęściem. Jego kąciki ust uniosły się do góry, tworząc szeroki podstępny uśmiech, zaś w oczach zawitały przeróżne iskierki radości.
- Więc to ta dziewczyna prawdopodobnie jest Biedronką - wyszeptał zadowolony, wyłączając plik i komputer. - Kto by pomyślał, że mój syn odkryje kim ona jest - złożył ręce na klatce piersiowej, przytakując z zamkniętymi oczami. Następnie wyszedł z pokoju udając się do swojego biura, idąc przez białe korytarze, które są przyozdobione jedynie przez jakieś obrazy. Kiedy wszedł do swojego ,,małego" gabinetu, jego oczom od razu rzucił się portret jego żony oraz biurko stojące przed nim.
Mężczyzna szybkim tempie usiadł za nim, opierając swoje łokcie o blat, chowając twarz w dłoniach.
- Ciekawe kim jest ta dziewczyna i jestem pewien, że gdzieś ją już widziałem - pomyślał, szukając niebieskowłosej w swoich myślach, ale niestety nie mógł sobie niczego przypomnieć, więc po krótkiej chwili, postanowił, że jak jego syn wróci do domu, spyta się go taktownie i bez podejrzeń, kim jest owa panienka, którą jest Ladybug bez maski.
*********************************************************************************
1814 słów - mniej niż poprzedni, ale trzeba się liczyć z tym, że wczoraj dodałam jeszcze One Shot ;)
Jeśli mam być szczera nie jestem zadowolona z tego rozdziału... Nie jest on (chyba) zły, ale przez tą pogodę jak zawsze mi wszystko nie pasuje XD
Pozdrawiam!
Shiro: Już kończysz? ;-;
Tak, bo w końcu nie chce się zbytnio rozpisywać :)
Shiro: Dobrze...więc pozdrawiam was!
Do zobaczenia w przyszłym tygodniu! :3
Ten rozdział był super, jeszcze ten moment z pocałunkiem ♡♡♡♡♡♡ Weny życzę ;3
OdpowiedzUsuńDziękuje za wenę i za komentarz <3
UsuńSuper! Czyli że Adrien odkrył kim jest Biedronka, a ja nie mam teraz najmniejszych wątpliwości że Gabriel to Władca Ciem.
OdpowiedzUsuńKelly Amber: Kurczę! Detektyw się znalazł.
Ja: To nie detyktywizm tylko logika.*zarzuca włosy*
dziękuje za komentarz ^^
UsuńJa też dziękuję za odpowiedź...a teraz dam Ci kopa do pisania, bo wysyłam Ci cztery milionów taczek z weną! Właśnie są w drodze.
UsuńDelphi:*facepalm* O rany!
Lloyd:-_-
Ja: No co...pisarce trzeba dać kopa do pisania, a kto lepiej to zrobi jak nie ja!
Garmadon: O żesz!
Dałaś mi kopa do pisania w moje urodziny, dziękuje XD
UsuńByć może coś napiszę jak wyjdzie drugi sezon Miraculum - ale niczego nie obiecuje w 100%
PS mój zapłon jest boski XD