poniedziałek, 31 października 2016

Halloweenowa niespodzianka

One Shot dedykuje wszystkim moim czytelnikom!

Piękna niebieskowłosa dziewczyna o oczach koloru wiosennego nieba, spacerowała po malowniczych Paryskich alejkach.
Ubrana jest różowy długi płaszcz, oraz granatowe długie spodnie. Na nogach założone ma śliczne zimowe buty sięgające za kostkę. Kończą się one białym puszkiem, który mógłby mieszać się pierwszym zimowym śniegiem, gdyż był tak samo puszysty jak on. Jej uszy chroniły różowe nauszniki, które zrobiła sama pod koniec października.
Dziewczyna spojrzała się w niebo, które było zachmurzone. Wzięła głęboki wdech, tylko po to, aby za chwilę wypuścić powietrze z swoich ust. Przez ciepłą masę powietrza, która zderzyła się z zimną, powstała para.
- Brrr~ zimno - zatrzęsła się, łapiąc swoje delikatne, drobne ramiona. Po krótkiej chwili ruszyła dalej, ocierając i dmuchając swoje zmarznięte ręce, tylko po to, aby je choć trochę było jej cieplej w dłonie.
W myślach przeklinała się, że dzisiaj nie założyła rękawiczek i szalika, który by chronił ją przed tą mrozówą.
- Marinette! - krzyknęła jakaś brązowowłosa dziewczyna, o rudych końcówkach. Widząc ją niebieskowłosa, uśmiechnęła się szeroko machając zielonookiej.
- Alya! - krzyknęła, podbiegając do swojej przyjaciółki.
Dziewczyna ubrana była w długi czarny płaszcz, który o dziwo nie był zapięty, więc dokładniej można było zauważyć jej ubiór.
Niebieskie dżiny, w połowie były przykryte, przez biały puszysty prosty sweter, który sięgał, aż po samą szyję. Dzięki niemu brązowowłosej nie był potrzebny szalik. Na nogach miała założone długie proste brązowe kozaki na koturnie, które dodały jej kilka centymetrów wzrostu.
- Spóźniłaś się - powiedziała pokazując godzinę w swoim smartfonie.
- Wybacz - uśmiechnęła się głupio, złączając ręce jak do modlitwy. Do swoich przeprosin nachyliła się jeszcze, zamykając jedno oko.
- Nie ważne ile razy będziesz przepraszać, to i tak się spóźnisz - zaśmiała się, ruszając przed siebie. Gdy mijała Marinette, ta zamrugała zdziwiona, spoglądając za siebie na swoją przyjaciółkę. Widząc jak Alya się oddala, przygryzła lekko swoje różane wargi i ruszyła w jej kierunku.
- To gdzie idziemy? - spytała się zaciekawiona, kiedy dogoniła swoją brązowowłosą przyjaciółkę.
Marinette spoglądała na dziewczynę w oczekiwaniu na odpowiedź, była ciekawa gdzie idą.
- To niespodzianka - uśmiechnęła się podstępnie, a niebieskooka się zdziwiła.
Była zdziwiona tajemniczością swojej najlepszej przyjaciółki, chciała wiedzieć gdzie ją prowadzi. Jak wczoraj do niej zadzwoniła powiedziała tylko, aby jutro o godzinie jedenastej przyszła do parku, w którym zazwyczaj się spotykają. I tyle. Nic nie powiedziała o celu spotkania, o niczym innym niż tylko miejscem gdzie ma przyjść, tłumacząc, że o wszystkim dowie się jutro.
Marinette była trochę na nią wściekła, gdyż jej jutro przyszło dzisiaj, a ona nie chce jej nic powiedzieć mówiąc, że to tajemnica.
Dziewczyna westchnęła obserwując wszystko co mijała.
Prawie wszystkie sklepy były zamknięte z okazji święta Halloween. Za szybami znajdowały się przeróżne dekorację. W niektórych sklepach zawitały czarne koty i czarownice, w innych wycięte straszne twarze w dyniach, położone na pomarańczowym materiale, a jeszcze w innych cienie wampirów.
Niebieskowłosa uśmiechnęła się lekko widząc, śmiejące się dzieci przebrane za swoich bohaterów oraz baśniowe istoty. Co chwilę mijała jakiegoś wilkołaka, wampira, księżniczkę, a nawet Biedronkę i Czarnego Kota. Kiedy takie dzieci przebrane za nią i jej partnera mijały ją, dziewczynie od razu robiło się milej na serduszku, zapominając o wściekłości na swoją przyjaciółkę.
Zapatrzona na kolejne dzieci, nawet nie zauważyła, że z oczu znikła jej Alya. Rozkojarzona zaczęła obracać się wokół swojej osi, spoglądając uważnie w tłum, aby wypatrzeć brązowowłosą.
Kiedy nigdzie jej nie zauważyła stanęła jak wyryta.
- O nie...-wyszeptała zdołowana i szokowana. - Alya mnie zabiję, że ją zgubiłam - dodała, akurat wtedy gdy wiatr zawiał jej włosami.
Marinette po kilku minutach bezczynnego stania w miejscu, w końcu zdecydowała ruszyć przed siebie. Zaczęła biec rozglądając się w różne strony, bo cóż, może uda jej się zauważyć swoją przyjaciółkę.

Po jakimś czasie bezowocnych poszukiwań, zrezygnowana usiadła na ławce w parku. Wzdychając spojrzała się w niebo.
- Ale zimno - wyszeptała, trzęsąc się z zimna. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać, jak te wszystkie dzieciaki wytrzymują tak ubrane. Przecież niektóre są ubrane tylko kostiumy zrobione z pojedynczego cieniutkiego materiału. Na samą myśl o tym zaczęło robić jej się zimniej.
- Apsik! - kichnęła głośno, zasłaniając usta. Kiedy przestała czuć dziwne mrowienie w nosie, przetarła go i poczuła, że jest już zimny.
Marudząc cicho pod nosem, otworzyła swoją torebkę, od razu się uśmiechnęła kiedy zobaczyła swoją małą czerwoną towarzyszkę, z trzema czarnymi kropkami na główce. Dwie odgrywały rolę ,,rumieńców", a jedna znajdowała się na samym czubku jej dużej główki, z której jeszcze odstawała para długich czułków.
Niebieskowłosa zaczęła się zastanawiać, czemu jej Kwami, dzięki, któremu mogła przemieniać się w Biedronkę, jeszcze nie zamieniło się w tej torebce w czerwony sopel lodu.
Tikki, bo tak nazywało się to stworzonko, widząc minę niebieskowłosej uśmiechnęła się ciepło, spoglądając w jej oczy. By chciała się odezwać, ale nie mogła, gdyż po ulicy przechadzało się zbyt wiele osób. W końcu jej istnienie miało pozostać całkowitą tajemnicą.
Dziewczyna znowu kichnęła.
- Chyba będę chora - pomyślała niezadowolona. Nagle poczuła coś ciepłego na swojej szyi, spojrzała się w dół i ujrzała dwa końce niebieskiego bawełnianego szalika. Był to ten sam szal, który wydziergała dla Adriena!
Zaskoczona spojrzała się pomalutku przez ramię. Jej błękitnym oczom, ukazał się uśmiechnięty blondyn o kolorze włosów niczym złoto i oczach zielonym jak szmaragd.
Widząc go dziewczyna zarumieniła się lekko, ale chłopak  pomyślał, że pojawiły się one od zimna.
- Przeziębisz się - usiadł koło niej na ławce. Niebieskowłosa, ani przez chwilę nie spuszczała z niego wzroku, zaś chłopak skierował swój wzrok przed siebie, spoglądając ze smutkiem na dzieci przebywające ze swoimi rodzicami.
Marinette była szczęśliwa, że spotkała tutaj zielonookiego. Gdyby mogła, by się na niego rzuciła, przytulając go w szczelnym uścisku, ale niestety nie mogła tego zrobić, bo w końcu nie jest on jej chłopakiem, a tylko przyjacielem.
Ona go kochała z głębi serca, ale bała się mu to powiedzieć. To nie tak, że nie próbowała, ale za każdym razem gdy chciała mu to jakoś przekazać, nie udawało się to jej i wszystko szło nie po jej myśli.
W walentynki nawet wysłała mu walentynkę z wypisanymi przez nią uczuciami, ale niestety przez pewien zbieg okoliczności zapomniała się na niej podpisać. Później jak chciała powiedzieć mu ,,kocham się" zamiast tego wyjąkała, że lubi jego włosy, oczy i że jest super kilkanaście razy. A najistotniejszym powodem było, to, że najbardziej martwiła się, że ją odrzuci, przez co być może, z bólem serca będzie musiała go ignorować.
- Dziękuje za szalik - wyszeptała, wiążąc dokładnie niebieski materiał wokół szyi.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się ciepło.
Serce dziewczyny zaczęło szybciej bić, a na jej polikach pojawiły się ogromne rumieńce. Szczęśliwa schowała twarz w szaliku, uśmiechając się od ucha do ucha, wlepiając swój wzrok w ziemię. Była tak szczęśliwa, że chłopak usiadł koło niej, że aż zapomniała o zimnie.
- Marinette - dziewczyna usłyszała swoje imię, wypowiedziane przez słynnego modela. Zaskoczona zerknęła na niego i o mało co nie dostała zawału, gdyż jego twarz była niebezpiecznie blisko jej.
Blondyn położy swą prawą dłoń na jej czole, zaś druga wylądowała na jego.
- Masz gorączkę?
- N-Ni-Nie - wyjąkała, czując, że serce zaraz jej eksploduje.
- Rzeczywiście - chłopak zabrał swoją dłoń, przez co dziewczyna zasmuciła się lekko.
- C-Co t-ttutaj ro-o-biłeś? - spytała się go, spoglądając w jego piękne oczy, które przypominały jej o wiośnie.
- Miałem się spotkać z Nino - oparł się o ławkę, kładąc ręce na tył głowy - ale jak tylko się odwróciłem on gdzieś mi znikł -na jego twarzy pojawił się grymas. - A ty co tu robisz? Jak dobrze kojarzę mieszkasz w innej części miasta.
Niebieskowłosa po usłyszeniu jego słów, złapała się za brodę myśląc o czym namiętnie.
- Czy zniknięcie Alyi i Nina miało coś wspólnego. Czy oni to zaplanowali, abyśmy się spotkali? - myślała, ale szybko potrząsnęła przecząco głową, bo niby jak mogliby odgadnąć dokąd pójdziemy po ich zniknięciu i jak się później odnajdziemy.
- Wiesz - zaczęła spoglądając w jego oczy, a on w jej - umówiłam się z Alyą, ale ją zgubiłam...
- Czyli miałaś podobną historię do mnie - zaśmiał się.
Dziewczyna spojrzała się na niego zaskoczona, przechylając głowę lekko w bok. Nagle na noc dziewczyny spadł pojedynczy puszysty płatek śniegu.
- Śnieg - wyszeptała spoglądając szokowana w niebo. Chłopak jak ona również spojrzał się w górę zaciekawiony. Jego zielone oczy zauważyły, że na ziemie zaczęło spadać więcej przeróżnych i pięknych płatków. Na ten widok zachwycił się jak małe dziecko, wyciągnął dłonie, aby złapać kilka śnieżynek i kiedy one spadły mu na dłonie z szerokim uśmiechem spojrzał się na swoją przyjaciółkę. Kiedy ją zauważył zdziwił się gdyż dziewczyna ze smutnym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń.
- Marinette co jest? - jego głos wybudził dziewczynę z tego dziwnego transu. Wzięła ona głęboki wdech, podnosząc lekko kąciki swoich ust do góry. Próbowała ukryć swój smutek przed Adrienem, ale nie udało się jej to, gdyż chłopak widział, że coś jest nie tak po jej wzroku. - Jeśli nie chcesz nie mów - dodał, spuszczając wzrok ze smutkiem.
- Po prostu - zerknął na nią - powróciły do mnie złe wspomnienia - przygryzła dolną wargę, odwracając od niego wzrok. Koło nich przebiegły dzieci, a dokładniej parka, chłopiec i dziewczynka. Ona przebrana za Biedronkę, on za Czarnego Kota.
Widząc ich pół Chinka poczuła we swoim sercu ciepło, wymieszane smutkiem.
- Wybacz - wyszeptał chłopak.
Marinette spojrzała się na niego zdziwiona. Nie wiedziała za co chłopak ją przeprasza, bo w końcu nic takiego nie powiedział. Prawdę powiedziawszy, to ona powinna go przepraszać, że przez jej zachowanie, zepsuła mu prawdopodobnie dzień.
- Nie musisz przepraszać - spojrzał się w jej niebieskie oczy. - To ja powinnam cię przeprosić, że zepsułam ci humor...-zielonooki ku zaskoczeniu dziewczyny, położył swoją dłoń na jej, a następnie uścisnął ją.
- Skończmy z tymi przeprosinami - stanął na równe nogi. - Skoro zaczęło padać, to może pójdziemy do jakieś restauracji, bądź kina? - uśmiechnął się szczęśliwy. Dziewczyna spoglądała na niego zaskoczona, ale widząc jego szczery, ciepły uśmiech, na jej polikach (znów) pojawiły się ogromne rumieńce.
Blondyn pomógł jej wstać, a ona od razu zapomniała o całym smutku.
Zaczęli iść przed siebie. On koło niej, ona koło niego.
Serce Marinette biło bardzo szybko, gdyż chłopak cały czas trzymał jej drobną dłoń. Mijali idąc tak wielu ludzi, niektóre dziewczyny widząc tą dwójkę, szeptały coś do siebie niezadowolone, inne zaś cykały fotki Adrienowi, co trochę peszyło Dupain-Cheng.
Wiedziała, że chłopak jest synem słynnego projektanta mody Gabriela Agresta oraz jego modelem. Nie kochała go za to. Pokochała go, gdyż poznała jego przyjazne intencje oraz, że podarował jej parasolkę, gdy próbował się wytłumaczyć z źle zrozumiałej przez nią sytuacji. Nie mogła zrozumieć jak te dziewczyny mogły się w nim zakochać nawet nie znając go. Widziały w nim tylko tą nalepioną fałszywą naklejkę jaką jest sława.
W końcu zatrzymali się pod trzygwiazdkową restauracją. Zdziwiona Marinette spojrzała się przez szybę budynku i od razu w pomieszczeniu zauważyła same pary, wesoło gadające ze sobą i jedzące pysznie wyglądające dania.
Z kącików ust dziewczyny poleciało troszeczkę śliny, widząc te pyszności. Adrien zerkając na zadowoloną przyjaciółkę,  zachichotał cicho, myśląc, że niebieskowłosa wygląda tak słodko.
- No to wchodzimy? - dziewczyna spojrzała się na niego pytająco. Kiedy przeanalizowała wszystkie słowa chłopaka, zarumieniła się lekko, przytakując.
Szmaragdowooki otworzył drzwi, odsunął się lekko na bok, wskazując jednym ruchem ręki, aby dziewczyna weszła pierwsza. Nieśmiało przytaknęła, wchodząc do pomieszczenia. Przekraczając próg poczuła ciepło, które wręcz ją ucieszyło. Była szczęśliwa, że wreszcie skończyła w ,,milusim" i cieplusim pomieszczeniu.
Adrien ją minął idąc do recepcjonistki, która przywitała go szerokim, wyćwiczonym sztucznym uśmiechem. Zaczął z nią rozmawiać, zaś jego towarzyszka rozejrzała się po korytarzu zaciekawiona.
Wnętrze było dość przyjazne dla oka, karmelowe ściany idealnie współgrały z żółtymi delikatnymi ozdobami. Przy drzwiach stały dwie duże kolumny w stylu barokowym, na samym ich szczycie położone były dwie duże donice, z których ,,wyciekały" zielone długie pędy, przykrywając dużą część kolumn. Po krótkim zastanawianiu się oraz po analizowaniu całego korytarza, dziewczyna stwierdziła, że restauracja będzie raczej urządzona stylem barokowym.
Nagle na Marinette ktoś wpadł, o mało co się nie wywróciła, ale w ostatniej chwili udało się jej zachować równowagę. Z lekkim poirytowaniem spojrzała się na sprawcę, który nawet nie powiedział cichego ,,przepraszam". Okazał się być to dość wysoki brunet o piwnym kolorze oczu. Ubrany był długi szary płaszcz i czarne dżinsy, a na jego nadgarstku widniał wspaniały złoty zegarek, ze srebrną tarczą.
Chłopak widząc recepcjonistkę uśmiechnął się do niej przepraszająco, wchodząc do zaplecza dla pracowników. Kobieta widząc go zakręciła oczami podczas rozmowy z Adrienem.
- Zaraz zaprowadzę was do stolika - jej głos był przyjemny i czysty. Dopiero teraz Marinette się jej przyjrzała. Miała długie rozpuszczone blond włosy oraz niebieskie oczy. Rysy twarzy miała delikatne i piękne. Niebieskowłosa nie rozumiała, czemu ona tu pracuje, w końcu na pewno by znalazła pracę w świecie modelingu.

Jakiś czas później

Przyjaciele zjedli pyszny ciepły posiłek, idealny na zimnie dni.
Chłopak spoglądał na dziewczynę , opierając ręce o stół. Cieszył się, że jego najlepsza przyjaciółka, wreszcie normalnie z nim rozmawia. Tyle miał do niej pytań, a nie mógł się wysłowić, wolał się w nią wpatrywać, pozwalając dziewczynie spoglądać na rozmaite menu.
- Marinette - powiedział w końcu jej imię. Dziewczyna spojrzała się na niego zaciekawiona. - Byś mogła mi powiedzieć czemu wtedy byłaś smutna? - w jej oczach zauważył smutek, a na twarzy zamiast dotychczasowego szczęścia, zawitało nieszczęście.
Adrien wiedział, że tym pytaniem może zranić dziewczynę, ale był ciekawy co ją tak smuci. Widząc jej reakcję, serce zaczęło mu się kroić, a nawet płakać, że doprowadził ją do takiego stanu.
- Wiesz - zaczęła, kiedy chłopak chciał otworzyć usta, aby powiedzieć, aby nic nie mówiła - przypomniał mi się mój kuzyn, starszy od nas o dwa lata...Wiesz jak byłam mała często się z nim bawiłam, przychodził do mnie w każdej wolnej chwili - spojrzała się w zielone oczy, aby zobaczyć, czy chłopak ją słucha. Kiedy zobaczyła tą stanowczość w szmaragdzie, kontynuowała. - Aż w końcu podczas pewnego grudniowego dnia, gdy pierwszy śnieg spadł, a ja miałam osiem lat, on zginął - jej oczy przysłoniła grzywka. - Zginął ratując mnie spod kół samochodu...-po bladych policzkach pociekł łzy.
Szokowany chłopak, wstał ze swojego miejsca. Całe jego ciało drżało, był na siebie zły, że doprowadził ją do łez. Wolnym krokiem podszedł do dziewczyny i objął jej drobne ciało w szczelnym uścisku.
- Przepraszam, że ci o tym przypomniałem - wyszeptał.
- To przeszłość...nie musisz mnie za to przepraszać - wydukała powstrzymując słone łzy. Następnie wtuliła się w jego umięśniony tors.
Kiedy zjedli deser, udali się na romantyczny spacer. Przyjaciele (aut. tak, dobre żarty XD), trzymali się za dłonie, co chwilę spoglądając na siebie. Kiedy jeden złapał, wzrok drugiego, natychmiastowo odwracali go, cali rumieniąc się. Przechodzące koło nich dzieci, śmiały się, mówiąc ,,ale słodcy", ,,pocałuj ją!" , ,,i to są dorośli? Oni nawet nie umieją wyrazić swoich uczuć", każde kolejne ich słowo, wbijały gwóźdź do serca nastolatków.
Adrien nie wiedział, czemu tak się zachowuje, czemu jego serce szybciej biję przy innej dziewczynie, niż Ladybug. Cóż poznał lepiej fiołkowooką, prawię się nie jąkała, więc mógł do niej poczuć coś więcej po szczerej rozmowie? Nie wiedział, zaś jego głowa była pełna myśli. Nawet w jednym momencie, pomyślał, że Marinette może być Biedronką.  Po krótkiej chwili od tego pomysłu,  zaczął wymyślać podobieństwa, ale nie mógł wymyślić nic innego iż obie mają ten sam kolor włosów i oczu. I wtedy zdał sobie z czegoś sprawę. Może znał dziewczynę od roku i nazywał ją swoją pierwszą przyjaciółką, ale nic szczególnego o niej nie wiedział, aż do dzisiaj. Można by było powiedzieć, że chłopak wręcz się ucieszył, że niebieskowłosa mu się zwierzyła, ale był wściekły i smutny. Smutny gdyż przeszłość była bolesna, wściekłość, gdyż TO ON doprowadził ją do łez.
Serce Marinette biło bardzo szybko. Dziewczyna dziwiła się, że jeszcze nie zemdlała. Była szczęśliwa, że Alya ją wystawiła (a raczej, że ona jednak się zapatrzyła i straciła ją z oczu), bo gdyby tego nie zrobiła, to nie spędziła z nim tyle czasu.
Zarumieniona spojrzała się na ich złączone dłonie.
-Ale jestem szczęśliwa - pomyślała chowając nos w jego szalu, uśmiechając się ciepło, co nie uszło uwadze Adriena. Widząc szczęśliwą dziewczynę, jego kąciki ust uniosły się do góry.
- Marinette - odezwał się, a dziewczyna spojrzała się na niego. Jej oczy błyszczały, widząc to blondyn zapomniał co miał powiedzieć, po prostu zabrakło mu języka w buzi. - J-Ja - zaczął nerwowo wodzić wzrokiem po okolicy, szukając jakieś (kiepskiej) wymówki i nagle koło nich przebiegli ludzie. Panicznie krzyczeli, uciekając przed siebie. Koło dwójki nastolatków pojawił się wampir, ale nie taki typu Edward ze Zmierzchu, tylko taki jak Drakula.
Ubrany był czarny długi płaszcz, z kołnierzem zakrywającym mu polowe twarzy. Skórę miał bladą, a oczy czerwone. Kiedy się uśmiechał było można zauważyć długie kły, które wydawały się strasznie nie dla jednej osoby.
- Gdzie jesteś Biedronko?! Gdzie jesteś Czarny Kocie?! Oddajcie mi swoje mieaculum!- krzyknął wymachując swoją dłonią, a z jego rękawa wyleciało stado czarnych nietoperzy, goniących ludzi.
- Uciekamy - Adrien zaczął biec trzymając Marinette za dłoń. Chciał zabrać swoją drogą przyjaciółkę daleko od niebezpieczeństwa, gdyż nie chciał, aby coś się jej stało.
Dziewczyna biegnąc za chłopakiem, odwróciła się na chwilę za siebie, zauważając fioletowy zegarek, na nadgarstku osoby pod wpływem akumy.  - Będzie dobrze! Ochronię cię - krzyknął. Niebiskowłosa spojrzała się na chłopaka zaskoczona, ale po chwili na jej twarzy pojawił się mały rumieniec.
- O nie Adrien, to ja cię uratuje - pomyślała, czując szczęście, że właśnie tego chłopaka wybrało jej serce.
Blondyn zaprowadził dziewczynę w bezpieczne miejsce, po czym uciekł w ciemny zaułek, a za jego kurtki wyleciało czarne stworzenie, wyglądem przypominającego kota.
- Masz dla mnie camembert? - spytał się, przechylając dużą głowę w bok. Chłopak słysząc słowa swojego Kwami przewrócił oczami, załamany. Po czym uśmiechnął się podstępnie krzycząc ,,Plagg wysuwaj pazury!". Biały pierścień chłopaka, przeobraził się w czarny, z zielonymi poduszkami kota.
- Nieeeeeee - krzyknął ,,kotek" wciągany przez ,,biżuterię". Po chwili na ciele chłopka pojawił się czarny lateksowy strój. Na twarzy szmaragdookiego zawadniała czarna maska. Jego włosy wydłużyły się zasłaniając prawdziwe uszy, a prawdziwe ustąpiły miejsca kocim uszom na głowie zrobione z tego samego materiału co strój, zaś za ,,ogon" blondynowi służył długi pasek. Na klatce piersiowej znajdował się duży złoty dzwonek.
- Okey - powiedział szczęśliwy po przemianie, z zawadiackim uśmiechem spoglądając na swoje dłonie.
Zaczął biec i po chwili zjawił się w samym centrum ataków nietoperzy. Kiedy wampir zauważył Czarnego Kota, uśmiechnął się złowieszczo.
- Czarny Kocie, oddaj mi swoje miraculum - zaśmiał się, wypuszczając w jego stronę stado nietoperzy. Wystraszony otworzył szerzej oczy.
- Wybacz, ale idę poszukać mojej pani, więc...nara - krzyknął z wielkim wymuszonym banem na twarzy, biorąc nogi za pas, a nocne stworzonka ruszyły za nim. - Gdzie jesteś My lady?! - krzyknął w myślach, nerwowo szukając wzrokiem Biedronki, która była jego partnerką w ratowaniu Paryża i nagle koło niego jak na zawołanie pojawiła się dziewczyna w czerwonym lateksowym stroju w czarne kropki.
- Co jest Kocie? - po usłyszeniu jej głosu, uśmiechnął się szczęśliwie ukazując białe ząbki, ale po chwili spoważniał, wskazując ruchem głowy jego partnerce, aby spojrzała się za siebie.
Zdziwiona dziewczyna, zerknęła przez ramię i zauważyło stado nietoperzy goniących ich. Na chwilę otworzyła szerzej oczy i zerknęła na partnera.
- Próbowałeś je zlikwidować swoim kici-kijem? - na jej pytanie, bohater pokręcił tylko przecząco głową.
Dziewczyna się zatrzymała, chwytając za swe yo-yo, następnie sprawiła je w ruch, mając nadzieję, że dzięki temu te małe stworki znikną. Na całe szczęście po kontakcie z bronią nietoperze zamieniły się w dym.
Koło niej zjawił się Czarny Kot, patrzący się maślanymi oczami na Biedronkę, która widząc jego zachowanie, obróciła oczami.
- Idziemy - rzuciła, biegnąc przed siebie, zostawiając blondyna z tyłu. Nie musiała długo na niego czekać, gdyż od razu dogonił ją i zaczęli biec w ramię, ramię.
Dostrzegając z daleka sylwetkę wampira bohaterka zatrzymała się, łapiąc Chata za ramię, który czując dotyk swojej ukochany uśmiechnął się jak głupi, zaś jego serca zabiło jak szalone.
- Co robimy Księżniczko - wyszeptał jej do ucha, przez co zadrżała. Czarny Kot zdziwił się, jak dziewczyna zareagowała, ale po chwili poczuł ogromne szczęście, gdyż może Biedronka wreszcie zaczyna coś do niego czuć.
- Posłuchaj mnie Kocie - zaczęła. - Weźmiemy go zaskoczenia, ty - położyła palec na jego klatce piersiowej - spróbujesz odwrócić jego uwagę, zaś ja - w jej oczach pojawił się błysk - próbuje odgadnąć gdzie jest akuma i zaatakuje go zaskoczenia - podniosła zaciśniętą pięść na wysokość klatki piersiowej. Spojrzała się na Chata, który głupio się uśmiechał, dziewczyna widząc go, wiedziała, że Koteczek zaraz coś palnie.
- Jak chcesz to mnie możesz zaatakować - uniósł brwi do góry - z zaskoczenia - przybliżył swoją twarz do fiołkowookiej, która od razy odepchnęła go od siebie, kładąc dłoń na jego twarz.
- Proszę - wyszeptała załamana - nie teraz - zrobiła załamkę.
- Do zobaczenia My Lady - dygnął lekko. Spojrzał się w oczy swej miłości i jego kąciki ust podniosły się lekko do góry i ruszył w stronę wampira.
- Co ja z nim mam - wyszeptała, następnie westchnęła ruszając przed siebie. Skoczyła na drzewo obserwując przeciwnika, z którym walczył Kot. Kiedy blondyn zamachnął się swoim kijem, przeciwnik uniósł rękę, przez co na jego nadgarstku Marinette, jako obrończyni Paryża, mogła zauważyć zegarek. Od razu pomyślała, że tam może się ukrywać akuma.
Nagle przeciwnik wyrwał Czarnemu Kotowi jego broń z dłoni, a on sam wylądował na ziemi. Zdenerwowany przygryzł lekko dolną wargę, błagając w myślach, aby Biedronka już przyszła i całe szczęście. Jego modły zostały wysłuchane (znowu), gdyż niebieskowłosa pojawiła się tuż przed nim, obracając szybkim tempie swoim yo-yo.
- Nic ci nie jest? - spytała z troską, podając mu wolną dłoń, którą chłopak chwycił bez wahania, wstając na równe nogi.
- Nic mi nie jest, ale - przerwał, spuszczając wzrok co z lekka zaniepokoiło dziewczynę i w jej oczach pojawił się strach - moje serce tak przyśpieszyło kiedy cię zobaczyłem, przez co chyba zawału dostałem - uśmiechnął się ukazując swoje białe ząbki.
Biedronka spoglądała na niego z myślącą miną, analizując każde słowo jej partnera, bo w końcu była jakaś mała szansa, że źle usłyszała, ale kiedy zdała sobie sprawę, że jednak się nie przesłyszała, otworzyła szerzej oczy, zatrzymując swoje yo-yo. Chat spojrzał się na nią pytającym wzrokiem nie wiedząc kompletnie co myśleć, był szokowany zachowaniem dziewczyny, ale kiedy ta strzeliła sobie mocnego facepalma, blondyn przechylił głowę w bok, zastanawiając się, czy nie palną czegoś głupiego, ale nagle jego oczy momentalnie zrobiły się tak duże jak spodki i zaczął wzrokiem szukać swojego kija, kiedy go znalazł chwycił go ekstremalnym tempie i skoczył, dzięki czemu znalazł się tuż przed załamaną dziewczyną. Zielonooki wydłużył kici-kij i zaczął nim kręcić, ostatniej chwili pokonując nietoperze, które leciały na Biedronkę.
- Dziękuje - powiedziała uśmiechając się, kiedy wróciła do swojego świata.
- Nie ma sprawy My Lady - jego kąciki ust podniosły się do góry. Następnie dwójka spoważniała ruszając na wroga, a granatowowłosa tłumaczyła chłopakowi gdzie znajduje się akuma.
Walka była długa i zacięta, nie jeden raz o mało co nie dotknął ich nietoperz, który sprawia, że po kontakcie fizycznym z nim widzi się swoje najgorsze wspomnienia, bądź nocne koszmary.
Biedronka zamachnęła się swoim yo-yem, owijając nogi ,,Drakuli", który po zaciśnięciu sznurka, wywalił się na ziemie.
Chat Noir szybko podbiegł do mężczyzny, kiedy przy nim się znalazł kucną, łapiąc go za ramię, podnosząc je do góry, przez co rękaw czarnego płaszcza opadł. Od razu jego zielonym oczom ukazał się przedmiot gdzie znajdowała się akuma, zerwał go z ręki, zamachnął się, rzucając zegarkiem, który po chwili wylądował w dłoniach bohaterki.
- Biędrosiu, to prezent ode mnie - zażartował.
- Nie trzeba było Kocie - zachichotała upuszczając zegarek. Kiedy upadł, zasłoniła usta dłonią, robiąc szokowaną minę, następnie nadepnęła na niego, przez co pękł. Od razu wyleciał z niego fioletowy mały motyl, który na pierwszy rzut oka wyglądał tak bezbronnie, tak przyjaźnie, tak pięknie i właśnie w tym przypadku sprawdza się powiedzenie o nie ocenianiu książki po okładce, bo w końcu przez takie małe coś, Biedronka, Czarny Kot oraz mieszkańcy Paryża mieli nieźle przekichane.
- Czas wypędzić złe moce! - krzyknęła fiołkowooka, zamachując się swoim yo-yo, łapiąc w nie akumę. Kiedy broń wróciła do jej dłoni, ułożyła ją i palcami drugiej dłoni ,,przecinała"okrągły czerwony przedmiot, gdy się otworzył z wnętrza wyleciał normalny biały motylek. Kiedy znikł im z oczu, szamaragdowooki uśmiechnął się do dziewczyny, która po chwili odwzajemniła jego gest.
- Zaliczone! -krzyknęli przybijając sobie żółwika, a śnieg, który na chwilę przestał padać, znów tańczył wraz z lekkim wiatrem spadając na ziemię.
Dziewczyna spojrzała się w niebo, a z jej ust wyleciała para. Słońce chyliło się ku zachodowi, przez co na dworze robiło się coraz zimniej. O dziwo Ladybug i Chat Noir'owi nie było zimno, wręcz przeciwnie byli rozgrzani po dość długiej walce.
- Alex!! - do ich uszu doszedł głos dziewczyny, którą jako Marinette i Adrien poznali w restauracji za ladą. Blondynka podbiegła do bruneta, uklęknęła przy nim, przytulając go mocno.
- Ang...ela - wyszeptał szokowany, odwzajemniając jej uścisk.
- Przepraszam, że skłamałam przy mojej przyjaciółce - spojrzała mu w oczy, jej błękit odbijał się od piwnego koloru. - Ale ja kocham cię! - wykrzyczała.
- Ja też cię kocham - wyszeptał i pocałował ją namiętnie. Widząc tą scenę dwójka bohaterów, odwróciła zażenowana wzrok i oddalili się taktownie od pary gołąbków.
Ona rzuciła yo-yo, on wydłużył swój kici-kij, dzięki czemu po chwili znaleźli się na szczycie budynku. Biedronka wzdychając usiadła, chowając swoją głowę w kolana. Widząc ją Chat usiadł koło niej, niepewnie obejmując ją ramieniem.
- Co się stało? - dziewczyna zerknęła na niego, a jego serce momentalnie pękło po raz kolejny dzisiejszego dnia, gdyż widział w oczach dziewczyny świetliki smutku oraz ból.
- Nic się nie stało - jej kąciku ust podniosły się do góry tworząc pełen bólu uśmiech.
- Mi możesz powiedzieć Biędrosiu - mocniej ją przytulił.
- Ale nie chce ci psuć humoru - wyszeptała.
- Powiedz, na pewno mi go nie zepsujesz - ucałował ją polik, przez co ku jemu zdziwieniu na jej polikach pojawiły się rumieńce.
- Wiesz Kocie...znów przypomniał mi się mój zmarły kuzyn - jego ciałem zawładnęło dziwne deja vu - który zginął ratując mnie, kiedy miałam osiem lat - chłopak zamarł, z niedowierzaniem spoglądając na niebieskowłosą. Wyzywając siebie w myśleć jakim był głupkiem i idiotą, że nie zauważył, że Biedronka i Marinette to jedna i ta sama osoba.
Dziewczyna zerknęła na niego, aby zobaczyć jego reakcję, ale kiedy zauważyła oczy wielkie jak spodki i szeroko otwartą buzie, cały smutek momentalnie znikł i został zastąpiony zdziwieniem.
- Co jest Cha...
- Marinette - wypaplał jej imię, przerywając jej wypowiedź. Dziewczyna spojrzała się na niego pytająco, ale kiedy dodarło do niej co blondyn powiedział, szokowana stanęła na równe nogi, zasłaniając dłońmi usta.
- N-No co ty Kocie - powiedziała panicznie. - Nie jestem Marinette - spojrzał się w jej oczy, ale ona nerwowo szukała czegoś swoim wzrokiem.
- Przecież wiem, że to ty - również wstał na równe nogi.
- Skąd to wiesz - wydukała zaskoczona, kiedy jej serce biło ze strachu i zaskoczenia.
- Ponieważ moja przyjaciółka, czyli ty powiedziała mi dzisiaj o swoim kuzynie - uśmiechnął się ciepło, spoglądając w fiołkowe oczy, których widok motywował go na każdej misji.
- A...drien? - wyszeptała szokowana, a on przytaknął głową. Nagle na twarzy dziewczyny pojawiły się ogromne rumieńce, co zdziwiło chłopaka.
- Ja cię pocałowałam! - krzyknęła wskazując na niego. Zielonooki słysząc jej słowa zdziwił się niemiłosiernie.
- Kiedy? - przechylił głowę w bok, gdyż za żadne skarby nie mógł sobie przypomnieć o tej jakże cudownej chwili.
- Kiedy byłeś pod wpływem uroku Mrocznego Amora - odpowiedziała, a chłopak słysząc słowa dziewczyny, złapał się za podbródek, ukazując swoje białe ząbki, unosząc i opuszczając zabawnie brwi, zaś Marinette przewróciła załamana oczami, na chwilę zapominając o tym kto okazał się jej partnerem.
- Wiesz co? - zerknęła na niego. I pierwsze co zauważyła to zbliżające się zielone oczy. - Skoro ja nie pamiętam naszego pierwszego pocałunku, to co ty na to, aby przeżyć go ponownie? - zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, chłopak wbił się jej w usta. Zszokowano nie wiedziała na początku jak zareagować, ale gdy poczuła jego język drażniący jej wargę, uchyliła lekko zaróżowione usta, dając jego językowi dostęp do ust. Ich języki znalazły wspólny rytm namiętności. Niebieskowłosa zarzuciła ręce na szyję chłopaka, zaś blondyn oplótł swoje, wokół drobnej tali dziewczyny. Tkwili w pocałunku dobre kilka minut, aż nagle usłyszeli pikanie swoich miaculum. I po chwili na miejscu Ladybug pojawiła się Marinette, zaś na miejscu Chat Noir'a Adrien. Kwami widząc nadal całujących się ,,przyjaciół" przybili sobie piątkę, posyłając szerokie uśmiechy.
Kiedy dwójka się od siebie oderwała, ciężko dysząc, Adrien mocno przytulił swą Księżniczkę ze snów.
- Wybacz, że wcześniej tego nie zauważyłem - wyszeptał jej do ucha.
- Wybacz, że wcześniej tego nie zauważyłam - spojrzała się w jego piękne zielone oczy, w których iskierki szczęścia migały się tak samo jasno jak gwiazdy.
- Marinette/ Adrien - powiedzieli wspólnie. - Kocham cię - dopowiedzieli złączając swoje usta w namiętny pocałunek, zaczynając swoją wspólną historię, pełną szczęścia i bólu, a przede wszystkim pełną miłości, gdyż ich serca na zawsze będą biły wspólnym w rytmie, aż do końca świata i ich życia.

*********************************************************************************
4816 - LICZBA SŁÓW ONE SHOTA :)

Przepraszam was, jeśli będą jakieś błędy oraz powtórzenia, gdyż przy takiej długości, łatwiej jest mi coś przeoczyć, dlatego proszę, abyście nie zwracali na nie większej uwagi :)

Bez dłuższego przedłużania pozdrawiam was!
Widzimy się w rozdziale czwartym, który dodam (prawdopodobnie) dzisiaj późnym wieczorem :D

niedziela, 23 października 2016

Rozdział 3

******
Adrien

Co ja do jasnej anielki zrobiłem!? Pocałowałem Mari w polik. Kit, że zrobiłem to jako Chat Noir, ale jednak pocałowałem ją, pomimo tego, że w moim sercu jest już Biedronka! Ale kiedy zobaczyłem ją, gdy weszła do pokoju moje serce od razu szybciej zabiło. Nie mogłem się wtedy powstrzymać, aby podejść do niej i bez namysłu musnąć jest delikatny polik swoimi ustami, o dziwo nie poczułem, że zdradziłem tym moją Lady, wręcz przeciwnie poczułem szczęście i miłość...zaś na moją twarz, jak wyszedłem wkradł się uśmiech szczęścia...a może jednak Marinette jest dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką? Może w moim sercu jest również miejsce dla niej, jak i dla Biedronki...Kurcze! Ja już nie wiem co mam myśleć! - walczyłem ze swoimi myślami chodząc po pokoju, w tą i z powrotem, zaś mój drogi przyjaciel siedząc na łóżku wcinał camembert z rozbawieniem spoglądając na mnie, jakby tuż przed jego pyszczkiem odgrywała się jakaś sztuka teatralna, w której byłem głównym aktorem.
- Plagg, nie masz co robić? - spojrzałem się na niego załamany, a w moim głosie można było wyczuć nutkę podrażnienia.
- Mam co robić, nie widzisz - podleciał tuż przed moją twarz, trzymając w łapkach kawałek tego śmierdzącego sera, następnie go podrzucił i zjadł. Kurcze jak takie mało stworzonko może pochłonąć za jednym gryzem taki kawał. Nieważne ile razy to widzę, to nadal mnie to dziwi i załamuje, bo w końcu kiedyś zbankrutuje przez przysmak mojego Kwamii. - Chyba jesteś ślepy, skoro nie widzisz, że jem mój ukochany serek~ - przeciągnął melodyjnie ostatnie słowo, robiąc obrót w powietrzu, a ja zrobiłem poirytowaną minę, przewróciłem jeszcze oczami. Następnie ruszyłem w stronę swojego komputera. - Ale nie rozumiem jednego - zaczął kiedy usiadłem na kręcony fotel, sięgając po myszkę.
- Czego - bryknąłem od niechcenia, włączając bloga Alyi, aby przeczytać co napisała o dzisiejszej misji i obejrzeć zdjęcia mojej Ladybug.
Kwami słysząc mój ton głosu, spojrzał się na mnie morderczo, siadając na klawiaturze, ze skrzyżowanymi łapkami na klatce piersiowej.
- Tego, że jesteś właśnie taki - westchnąłem załamany, przewijając stronę. - Że ci odbija młody, co się stało? - spojrzałem się na niego niedowierzająco, mimowolnie otwierając szeroko buzię. Ludzie gadajcie gdzie mam kalendarz! Muszę zapisać tą pamiętną datę!Ten dzień kiedyś będzie obchodzony jako święto narodowe, gdyż Plagga zainteresowało coś innego niż camembert!
Czarny kot widząc moją minę, wywrócił oczami, potrząsając swoją wielką głową.
- Sam już nie wiem co się stało - odpowiedziałem mu, uspokajając się. Następnie westchnąłem zrezygnowany kładąc głowę na biurko, wlepiając wzrok w okno.
- Chodzi o Biedronkę i tą, jak jej tam - zrobił myślącą minę - Marinette?
- Mhm - przytaknąłem a on westchnął.
- Ale nadal nie rozumiem o co ci chodzi? - zerknąłem na niego, a on z niewiadomo skąd wytrzasnął nowe opakowanie tego śmierdzącego czegoś.

Skąd on w ogóle to wytrzasnął.
- No już ci mówiłem, że nie wiem czemu tak się zachowuje - wymamrotałem załamany. Kiedy moje myśli były wypełnione przez te dwie wspaniałe dziewczyny.
- Skoro ty nie wiesz, czemu tak się zachowujesz, to może chcesz, abym cię olśnił? - zjadł kolejny kawał camembertu.
- No dalej olśnij mnie - spojrzałem się na niego zaciekawiony, a on westchnął po raz kolejny raz dzisiejszego dnia.
- Wiesz czemu się tak zachowujesz - złożył łapki na klatce piersiowej, zaś ja potrząsnąłem głową, bo w końcu jakbym wiedział, to bym się nie pytał o to ,,eksperta". - Odbija ci tak, bo zakochałeś się w Ladybug i tamtej dziewczynie co dzisiaj u niej byłeś po misji - otworzyłem szerzej oczy.
- C-Co - wydukałem zaskoczony, wstając na równe nogi, czując jak pieką mnie poliki. - Czyżby mój przyjaciel miał rację, że zakochałem się w mojej pani oraz mojej pierwszej przyjaciółce? Nie to nie możliwe, a jednak - biłem się ze swoimi własnymi myślami, opierając dłonie o biurko i ze spuszczoną głową wpatrując się w czubki swoich własnych butów. Moje serce biło bardzo szybo - martwiłem się o Mari podczas misji, nawet na zdjęciach na Biedroblogu, zauważyłem, że co drugie zdjęcie spoglądam w inne miejsce poszukując wzrokiem piękną granatowowłosą dziewczynę, nawet brązowowłosa skomentowała, że po obserwacji dzisiejszej akcji, napisała, że byłem jakoś dziwnie zdekoncentrowany i czasami nieobecny - ciągnąłem dalej swój monolog w myślach. - A może jednak Plagg ma rację...rację, że zakochałem się w tej dwójce - przygryzłem dolną wargę, z powrotem siadając na fotel, spoglądając w biały wkurzający sufit. - Tylko pozostaje pytanie...czemu się w nich zakochałem? - zerknąłem na monitor, spoglądając na zdjęcie Biedronki i nagle nie wiadomo czemu, mój umysł usunął na chwilę z twarzy maskę Ladybug i na jej miejscu pojawiła się Marinette. - Zaraz, zaraz - olśniło mnie.
- Co jest młody? - usłyszałem głos Plagga, ale zignorowałem go.
- Czemu byłem taki ślepy i głupi - wyszeptałem do siebie, rzucając zdjęcie Biedronki na pulpit.
- Głupi i ślepy byłeś od zawsze, ale brawo za spostrzegawczość, dostaniesz ode mnie kiedyś nagrodę za to - znów go olałem. Otworzyłem nową stronę, wpisałem w puste miejsce adres naszej szkoły. Kiedy strona się załadowała, wszedłem na galerię, szukając folderu ze zdjęciami z naszej ostatniej wycieczki. Gdy go odnalazłem, kliknąłem na niego i moim oczom ukazało się kilka set zdjęć, następnie szukałem wzrokiem zdjęcia mojej niebieskowłosej przyjaciółki. Znalazłem kilka, ale wybrałem jedno szczególne, na którym Mari miała najbardziej zbliżoną pozę do My Lady. Na szczęście (na moje szczęście) nam wszystkim odbijało na tej wycieczce i strzelaliśmy przeróżne pozy...uf~ dobrze, że jej wtedy też odbiło, ale wracając do tematu...Rzuciłem wybraną fotografię na pulpit, odpalając gimpa, jak zawsze ten badziewny program ładował się baaardzo wolno. Kiedy wreszcie się załadował, rzuciłem dwa zdjęcia do programu, ustawiając je tak, aby postacie dziewczyn się pokrywały, włączyłem krycie i mnie zatkało. Otworzyłem szerzej oczy, będąc szczęśliwym i jednocześnie wściekły na siebie, gdyż w dziewięćdziesięciu-dziewięciu procentach, zdjęcia się pokryły. Widząc lekki zarys maski na twarzy Marinette, mogłem stwierdzić, że ona i moja pani, to jedna i ta sama osoba.
- No nie wierze - wyszeptałem szokowany, wciąż wlepiając wzrok w pulpit. Jak ja mogłem tego wcześniej nie zauważyć, w końcu Mari i Biedronka miały ten sam kolor włosów i oczu, do tego dziewczyna nosiła okrągłe czarne kolczyki, które pewnie maskowały się jak mój pierścień.
Czemu byłem taki głupi i ślepy?
Czemu wcześniej nie zrozumiałem, że Marinette, to Biedronka, a Biedronka, to Marinette?
Byłem palantem, totalnym palantem, ale teraz wreszcie odnalazłem moją panią...moją cenną panią, moją przyjaciółkę i miłość.
Kilka pojedynczych łez szczęścia spłynęły po mym poliku.
- Co się stało? - usłyszałem przy swoim uchu głos Plagga, zerknąłem na niego, spoglądał on na ekran. Na początku przymrużył oczy, ale najwidoczniej nie zdziwił się tym co zobaczył. - No to teraz masz odpowiedź młody...Odpowiedź kim jest Ladybug i czemu zakochałeś się Marinete - uśmiechnął się na chwilę ciepło, wzruszając ramionami, a następnie wrócił do poprzedniej czynności, czyli do jedzenia sera, którego po kilku minutach nie było.
- Stary...ty tu ser wcinasz, a ja walczę z myślami - wyszeptałem.
- Jakimi myślami? - napotkałem jego zielone ślepia. - Ty myślisz? - na moim czole pojawiła się pulsująca żyła. Przysięgam wam, kiedyś zabiję tego kocura. - Ale na serio nie wiem, o czym ty tak rozmyślasz? W końcu wiesz, a raczej się domyślasz, że ta twoja przyjaciółka, to twoja Biedronka - powiedział podkreślając słowo ,,twoja" i zaczął rozglądać się za poszukiwaniem swojego skarbu.
- Jeśli chcesz ser, to jest na górze - ulitowałem się nad nim, mówiąc mu gdzie znajduje się kolejna skrytka, a ten ekspresowym tempie ruszył w tamtą stronę, zaś ja westchnąłem rozmarzony wpatrując się w pulpit. Siedziałem tak dobre pół godziny, a może z godzinę? Już sam nie wiem, nagle moim ciałem zawładnęło zmęczenie i ziewnąłem. Zerknąłem na róg pulpitu i zauważyłem, że jest już trzecia! Zrezygnowany, z głową pełną myśli ruszyłem do łazienki. Kiedy się umyłem, wytarłem się, a następnie, ubrałem czarne spodenki i zielony T-Shirt, ten komplet służył mi za pidżamę.
Kiedy wszedłem do pokoju, zauważyłem śpiącego Plagga, trzymającego łapkę, na nieźle wydętym brzuchu. Ludzi ile on zjadł tego sera, że jego brzuch tak wygląda? - pomyślałem idąc w stronę biurka, kiedy się przy nim znalazłem wyłączyłem komputer, a moje oczy coraz bardziej się zamykały.
Kładąc się do mojego miękkiego wyrka, poczułem szczęście i dziwną przyjemność, zaś z każdą chwilą coraz bardziej odpływałem i dziękowałem Bogu, że jutro jest sabota oraz, że od samego rana nie mam żadnych sesji, czy zajęć.
Tuż przed oddaniem się Morfeuszowi, postanowiłem, że odwiedzę jutro fioołkooką, jako Czarny Kot. Jako bohater Paryża, przy którym dziewczyna się nie jąka, jak przy normalnym mnie...

******
Marinette

Otworzyłam leniwie oczy sięgając po telefon, uśmiechnęłam się od ucha do ucha, kiedy zauważyłam godzinę jedenastą. Mówiłam wam, że kocham weekeny? Jeśli nie to teraz wiecie, że je uwielbiam~
Podniosłam się do pozycji siedzącej przecierając oczy i rozciągając się. Kiedy usłyszałam ciche chrupnięcie, mimowolnie się uśmiechnęłam, szukając wzrokiem mojej małej towarzyszki.
Rozejrzałam się po pokoju, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Zmarszczyłam brwi, łapiąc się za ucho, sprawdzając czy moje kolczyki są aby na miejscu i całe szczęście były.
- Tikki! - zawołałam, ale odpowiedziała mi cisza. - Tikki - krzyknęłam jeszcze raz wstając z łóżka.
- Co jest Marinette? - usłyszałam jej piskliwy głosik tuż za sobą. Szokowana odwróciłam się zauważając moją Kwami. Widząc ją odetchnęłam z ulgą kładąc dłoń na klatce piersiowej.
- Na całe szczęście nic się nie stało - uśmiechnęłam się ciepło, a ona odwzajemniła mój uśmiech. - Tylko się tak zastanawiam - zerknęłam na nią - co będę teraz robić - dopowiedziałam szybko, kiedy Tikki otwierała buzie.
Zastawiłam się chwilę.
- Wiem uszyję coś! - dodałam po chwili, uderzając pięścią w otwartą dłoń z wielkim uśmiechem.
Szybko ruszyłam do biurka, sięgając po mój mój szkicownik, otworzyłam go, szukając odpowiedniego projektu, ale nic ciekawego nie znalazłam. Przygryzłam dolną wargę z irytowaniem wpatrując się na puste kartki, po obejrzeniu wszystkich moich szkiców.
- Marinette - zerknęłam na Tikki, która była tuż przed moją głową, trzymając ołówek. Moje kąciki ust lekko uniosły się do góry, chwytając ołówek. Następnie rzuciłam się na łóżko, zabierając się za nowy projekt bluzki.
Leżałam tak dobre pół godziny, machałam ołówkiem, rysowałam coś, a po chwili wszystko kreśliłam, wyrywając kartkę z bazgrołem. Aż nagle usłyszałam burczenie brzuchu, wzdychając zamknęłam mój szkicownik, zaznaczając ołówkiem stronę i wstałam na równe nogi, a następnie wraz ze schowaną Tikki zeszłam na dół. Następnie weszłam do piekarni, zauważając mojego tatę stojącego za ladą.
- Hej córusiu - powiedział kiedy mnie zauważył.
- Hej tatku - uśmiechnęłam się szczerze, a on odwzajemnił mój gest. Już chciałam otwierać buzię, aby się go spytać, co mogę dziś dla siebie zgarnąć, ale on wyciągnął w moją stronę dłoń, na którą zawieszona była biała torebka, mówiąc ,,To dla ciebie". Zdziwiona odebrała ją zaglądając do środka, a moim oczom ukazało się kilka ciastek, dwie bułki i croissanty.
- Dziękuje! - krzyknęłam przytulając go, a on poczochrał mnie po głowie, następnie pożegnałam się z tatą wracając do swojego pokoju. Wzięłam swój szkicownik, wychodząc z domu,  ruszając wolnym krokiem do mojego ulubionego miejsca z pięknym widokiem na wieże Eiffla.
Kiedy dotarłam do miejsca, gdzie zaprojektowałam kapelusz dla Adriena na konkurs organizowany przez jego ojca, wyjęłam z torebki jedno ciastko czekoladowe. Zaczęłam je jeść i nagle wzięła mnie ogromna wena na ciuszek. Po chwili na pustej kartce pojawił się szkic bluzki z rękawami an długość 3/4. Zaplanowałam, że bluzka, będzie w kolorze czarnym z małymi wyjątkami kolorystycznymi, gdyż rękawy mają kończyć się kolorem zielonym, tak jak sam dół górnej części ubioru, zaś na samym środku miała znajdować się dość dużej ilości zielony odcisk kociej łapy, taki jak znajdował się na kicikiju mojego partnera.
Zerkając na szkic uśmiechnęłam się zadowolona, oglądając go po każdym kontem. Przytakując zamknęłam szkicownik, ruszając do domu. Gdy weszłam do piekarni oznajmiłam rodzicom, że już jestem, krzycząc ,,wróciłam", zaś oni przywitali mnie z uśmiechem.
Wchodząc do pokoju stanęłam jak wyryta, otwierając szeroko usta i oczy, upuszczając notes.
- Co ty - zaczęłam szokowana - tu robisz...

*********************************************************************************
Dzisiejszy rozdział miał 1966, byłoby więcej, ale zachciało mi się bawić w Polsata XD
Shiro: I tak każdy się domyśla kogo zobaczyła...
Przecież wiadome, że się domyśla XD
Shiro: A nie chodziło o zaskoczenie?
Nie chodziło, chodziło o to, że chciałam być Polsatem drugi, bądź trzeci raz w życiu, a pierwszy w tym opowiadaniu!
Shiro: tylko nie przyzwyczai się do tego, bo cię zatłukę ;)
Uważaj bo ja cię zatłukę ;) *uśmiecham się słodko, a chłopak cofa się przestraszony*
Shiro: ;-;
Bez dłuższego przedłużania pozdrawiam!
 I do zobaczenia za tydzień! ^^
Shiro: Do zobaczenia!

sobota, 15 października 2016

Rozdział 2

Lekcje minęły bardzo spokojnie. O dziwo ten przeklęty Władca Ciem (jeszcze) nie zaatakował, dzięki czemu miałam więcej czasu na spoglądanie Adriena. Zaraz po dzwonku, schowałam mój tablet, do różowego plecaka, zarzuciłam go na ramię i spojrzałam się na Alye przytakując. Dziewczyna uśmiechnęła się i wyszliśmy z klasy.
- Marinette - zaczęła - mam dla ciebie małą niespodziankę - uśmiechnęła się podstępnie, a ja spojrzałam się na nią zaskoczona. - Dzisiaj Nino i Adrien z nami wracają- stanęła przede mną, a ja zastygłam.
Zaraz co? Czy ja dobrze słyszałam?! Adrien z nami wraca?! On wraca ze mną!? OMG!! Zaraz umrę ze szczęścia!
- Aaaaa - krzyknęłam szczęśliwa, łapiąc dziewczynę za dłonie, przy okazji podskakując ze szczęścia.
- Nie ma za co dziękować - zachichotała, widząc mój szeroki szczęśliwy uśmiech.
- To gdzie oni są - zaczęłam rozglądać się wokół własnej osi, szukając wzrokiem blondyna. Z tego podekscytowania moje serce zabiło szybciej.
- Czekają za nami przed bramą - ruszyła przed siebie, a ja za nią do miejsca gdzie są chłopacy.
Kurcze! Ręce zaczęły mi się trząść. Nawet go jeszcze nie widziałam, a już się denerwuje...! Mam nadzieję, że nie palne przed nim coś głupiego. 

******
Adrien
(trochę wcześniej)

Marinette jak się rumieni wygląda prześlicznie...Co ja gadam ona zawsze jest prześliczna...Co ja wygaduje!? Chyba mi odpija. Przecież ja kocham Biedronkę, nie Marinette, ale nie zmienia to faktu, że powiedziałem dzisiaj, że jest piękna...-westchnąłem, a mój przyjaciel spojrzał się na mnie pytająco. Potrząsnąłem głową, aby nie wnikał, przytaknął, a później przeniósł wzrok na szkołę.
- Nino na kogo czekamy - mój przyjaciel uśmiechnął się podstępnie. - Co knujesz - podszedłem bliżej niego.
- Co knuje? - podniósł zabawnie brwi do góry. - Raczej powinieneś się spytać, co my knujemy - złożył ręce na klatce piersiowej, przybliżając się do mnie. Po jego słowach kompletnie nie wiedziałem co myśleć. - O już idą - osunął mnie spoglądając przed siebie. Z racji tego, że byłem odwrócony tyłem ,,do obiektów" zaciekawienie brązowowłosego, odwróciłem się i zauważyłem Alye i Marinette.
Czyli znowu spróbuję nas spichnąć. Czy ta dwójka nie może zrozumieć, że ona jest dla mnie TYLKO przyjaciółką i że kocham Biedronkę, a nie ją...Chociaż po moich dzisiejszych wybrykach nie jestem już pewien, co czuje.
- Hej chłopcy - uśmiechnęła się mieszano-oka, podnosząc otwartą dłoń na wysokość twarzy.
- C-Cześć - za jąkała się niebieskowłosa, spuszczając wzrok.
- Hej - odpowiedzieliśmy wspólnie.
- No to idziemy do parku? - Nino przytaknął i wraz z nią ruszył przed siebie.
- Do parku? - odezwałem się zdziwiony, wraz z fiołkowoką. Co oni znowu kombinują, przecież mieliśmy razem wracać, a nie iść do parku!
- Tak do parku - zerknęła na nas przez ramię, a jej kąciku ust podniosły się do góry, następnie spojrzała się na Nino, przyśpieszając. Przez co zostawili mnie i Mari sam, na sam.
Spojrzeliśmy się po sobie. kiedy nasze oczy się napotkały, dziewczyna zarumieniła się, dzięki czemu wyglądała słodko.
- No to nas wrobili - zaśmiałem się, ruszając z niebieskowłosą przed siebie.
- Tak i to nieźle - spoglądała zadowolona na plecy swojej przyjaciółki i Nina.
No nie powiem wam...dziewczyna z lekka mnie zdziwiła, bo się nie za jąkała.
- Chodź - złapałem za jej drobną dłoń - bo się zgubimy - przyśpieszyłem wraz z dziewczyną. Kiedy zbliżyliśmy się do nich puściłem niebieskowłosą, przez co ona trochę się zasmuciła. Szliśmy w równym tempie, zerkając na siebie co chwilę, a między nami zapanowała cisza.
- C-Czy tylko ja myślę, że ta dwójka do siebie pasuje? - Marinette odezwała się zawstydzona, spoglądając w ziemie.
- Tak - chwyciłem się z wielkim uśmiechem za tył głowy. - Oni na serio do siebie pasują - zaśmiałem się i zaczęła się nasza rozmowa na temat Alyi i Nina, nawet nie zauważyliśmy kiedy weszliśmy do parku. Gdy tak sobie gadaliśmy, że powinni być parą, usłyszeliśmy krzyki i koło nas zaczęli biegać przestraszeni ludzie.
Władca Ciem zaatakował! - krzyknąłem w myślach, spoglądając na brązowowłosą, która już biegła przed siebie z telefonem, a za nią ruszył Nino, krzycząc aby się zatrzymała. Zerknąłem na Marinette, miała o dziwo poważny wyraz twarzy.
- Wybacz Adrien, ale muszę gdzieś iść - ruszyła przed siebie, w stronę wyjścia...w stronę niebezpieczeństwa. Stałem w miejscu szokowany, tym, że dziewczyna mnie tu zostawiła i ruszyła tam gdzie było niebezpiecznie.
- Czekaj Marinette! - szybko się otrząsnąłem, biegnąc w jej stronę, w stronę gdzie znajdowała się zakumanizowana osoba, ale gdy wybiegłem poza bramy parku, zacząłem nerwowo się rozglądać w poszukiwaniu niebieskowłosej, ale nigdzie jej nie było.
- Cholera! - zakląłem w myślach, wracając do zielonego terenu. Kiedy tam byłem schowałem się za drzewo, odsuwając marynarkę. Zaraz koło mojej twarzy pojawił się Plagg, czyli mój Kwamii. Z wyglądu przypominał czarnego kota, z nieproporcjonalną dużą głową, pełną camemberta, a jego oczy były zielone.
- Co jest młody - spojrzał w prawo, a potem w lewo. - Gdzie jest mój camembert?
- Nie pora na camembert - chciał coś powiedzieć, ale wyprzedziłem go. - Marinette może być w niebezpieczeństwie - spojrzał się na mnie dwuznacznie.
- O~kochaś się zakochał, a co Bedroną? Co z moim serem - załamany obróciłem oczami.
- Plagg! Bądź cicho - uśmiechnąłem się podstępnie, a on spojrzał się na mnie przestraszony. - Plagg! Wysuwaj pazury! - krzyknąłem, a mój mały przyjaciel został pochłonięty. Po chwili na moim ciele pojawił się czarny lateksowy strój, na mojej głowie zagościły kocie uszy, włosy mi się wydłużyły, a na klatce piersiowej zawitał duży złoty dzwonek, zaś mój pasek posłużył mi jako prowizoryczny ogon.
Poczułem ogromną siłę oraz większą pewność siebie. Zadowolony uśmiechnąłem się, ruszając przed siebie w szybkim tempie. Biegłem w stronę przeciwnika przy okazji szukając wzrokiem mojej przyjaciółki. Ale niestety nigdzie jej nie widziałem.
Po krótkiej chwili dotarłem gdzie był wróg. Od razu w oczy rzuciła mi się piękna niebieskowłosa dziewczyna, o fiołkowych oczach, czyli moja partnerka Biedronka. Kręciła ona szybkim tempie swoim jo-jo, dzięki czemu służyło ono jej za tarcze. Drugą ręką wskazywała na dziewczynę, którą zawładną Władca Ciem, coś do niego mówiła, ale nie wiem co.
Dziewczyna pod władaniem akumy, miała długie fioletowe włosy i oczy. Przez polowe twarzy przechodziła jej czarna chusta. Ubrana jest w czarno-biały lateksowy strój przeróżnymi ozdóbkami, na szyi znajdował się naszyjnik. Do czarnego paska, który zawieszony był przez talie dziewczyny, aż do bioder, widniały przeróżne znaczki, przedstawiające emotikonki.
Szybko znalazłem się przy mojej partnerce, wyjmując za pleców mój kij.
- O kotek się pojawił - uśmiechnęła się jak psychopatka, sięgając po smutną emotikonkę. - Wreszcie jest nasza kochana parka, więc oddawajcie mi - machnęła ręką- swoje miraculum! - rzuciła w moją stronę smutną buźką. Zrobiłem unik, ale jej broń trafiła osobę, która stała kilka metrów za mną i pod wpływem jej mocy zaczął płakać.
- Jak ona się nazywa? - spytałem się Biedronki z szeroko otwartymi oczyma.
- Emocjonuszka - spojrzała się na mnie, a nasz przeciwnik ulotnił się. Szokowani zaczęliśmy rozglądać się wokół własnej osi.
- A właśnie?! - nieieskowłosa spojrzała się na mnie pytająco. - Witaj My Lady - chwyciłem jej dłoń, całując ją. Dziewczyna przewróciła oczami, wyrywając swoją rękę.
- Hej Kocie - przywitała się. - Nie czas na zaloty, najpierw poszukajmy naszej przeciwniczki - puściła mi perskie oko, na co o mało co zawału nie dostałem z tego podekscytowania.
Ruszyliśmy skacząc po budynkach, na szczęście łatwo ją odnaleźliśmy, bo gdzie panika, tam jest wróg. Ale co chwilę rozglądałem się Marinette przez co byłem troszeczkę zdekoncentrowany, co nie uszło uwadze Biedronki.
- Coś się stało Kocie? - spytała się mnie, kiedy wylądowaliśmy za przeciwnikiem.
- Oddajcie mi swoje miraculum! - krzyknął nasz wróg, zauważając nas. Czy oni zawsze muszą to krzyczeć?
- Zamknij się i użyj swoją emotikonkę na siebie, aby poprawiła ci humor - mruknąłem. Moja Pani i Emocjonuszka spojrzały się na mnie zdziwione. Nasz wróg aż opuścił emotikonkę. - Wracając do twojego pytania, My Lady, to tak stało się - nachyliłem się lekko. - Przed atakiem rozdzieliłem się z moją cenną przyjaciółką i się o nią martwię - gdy to mówiłem, wróg się otrząsnął, rzucając w nas swoją bronią, ale bez problemu się broniliśmy.
- Czyżby Kotek znalazł sobie sympatię - uśmiechnęła się lekko.
No i trafiła w czuły punkt...-przestałem kręcić swoim kijem, przez co o mało nie oberwałem, ale całe szczęście, że moja partnerka mnie obroniła, na co podziękowałem jej, uśmiechając się szeroko.
- A żebyś wiedziała, że znalazłem, w końcu moja sympatia znajduje się tuż przy mnie -przybliżyłem swoją twarz do jej, przez co coraz bardziej wkurzałem fioletowowłosą.
- Przestań żartować - olała mój zalot, niszcząc kolejną buźkę.
Tylko, że ja nie żartuje - pomyślałem, uśmiechaj ac się ciepło, przez co na twarz Biedronki zawadniało zdziwienie.
- Przestańcie mnie wreszcie ignorować!! - krzyknęła nasza przeciwniczka. - Jeśli zaraz nie oddacie mi sowich miraculum - uśmiechnęła się psychicznie - to sprawię, że się znienawidzicie.
- Koniec rozmów Kocie, zaczynajmy walczyć! - ruszyła atakując naszego wroga.
- Dobrze moja Pani - wyszeptałem, a następnie dołączyłem do walki.Niestety nie mogłem się skupić, gdyż wciąż myślałem o Marinette, przez co o mało co nie oberwałem emotikonką.
W końcu pokonaliśmy dziewczynę, rozwalając jej naszyjnik. Kiedy Biedronka zamieniła małą akumę, w normalnego motyla, przed nami pojawiła się dziewczyna o krótkich jasno-fioletowych włosach i fiołkowych oczach.
- Zaliczone! - krzyknęliśmy, przybijając sobie żółwika, zaś dziewczyna spojrzała się na nas pytająco. Biedronka podeszła do niej coś jej tłumacząc, zaś ja zmyłem się mówiąc krótkie ,,do zobaczenia".

*****
Marinette

Przyznam, że na dzisiejszej misji Kotek dziwnie się zachowywał, cały czas był jakoś dziwnie rozkojarzony, a na dodatek pożegnał się ze mną, mówiąc tylko ,,do zobaczenia" gdy rozmawiałam uratowaną osobą.
Po pokonaniu wroga wróciłam do swojego pokoju. Następnie zadzwoniłam do Alyi, aby powiedzieć jej, że jestem bezpieczna. Całe szczęście, że Nino i Adrien byli z nią, dzięki czemu nie musiałam do nich dzwonić. Moja przyjaciółka powiedziała mi, że jak Adrien do nich przyszedł był bardzo zmartwiony tym, że z nimi mnie nie ma, ale kiedy usłyszał, że jestem bezpieczna odetchnął z ulgą i znikł.
Bardzo się ucieszyłam, że mój ukochany się o mnie martwił, dzięki czemu byłam pewna, że nie jestem dla niego tylko, koleżanką z klasy, a może czymś więcej.
Po rozmowie poszłam do łazienki, a kiedy wróciłam do pokoju, zauważyłam Czarnego Kota siedzącego na łóżku. Zdziwiona otworzyłam szerzej oczy.
Co on tutaj robi?! Czyżby okrył kim jestem?! Czy teraz będzie mnie nachodził!? O nie co ja zrobię!? - takie i podobne myśli, przeleciały przez moją głowę w tej chwili.
- Hej piękna - odezwał się kiedy mnie zobaczył, a ja wróciłam do żywych.
- Czarny Kocie, co ty tutaj robisz? - udałam zaskoczenie, a on podszedł do mnie, chwycił mą dłoń i ją ucałował.
- Całe szczęście, że nic ci się nie stało podczas ataku złoczyńcy - objął mnie, a moje serce przyśpieszyło. Co się ze mną dzieję!? Czemu moje serce przyśpieszyło w jego obecności. Czyżby wtedy mnie szukał wzrokiem? Nie! - zaprzeczyłam sama sobie. - Bo w końcu czemu miałby się o mnie martwić.
- Jak widzisz jestem bezpieczna - uśmiechnęłam się ciepło, a chłopak odsunął się ode mnie. A ja poczułam smutek? Zerknęłam na jego twarz i nasze oczy się napotkały. Zieleń jego oczu od razu mnie zahipnotyzowała. Mają taki piękny szmaragdowy odcień, jak kolor oczu Adriena.
Czemu wcześniej tego nie zauważyłam?
- Całe szczęście, że jesteś bezpieczna - jego kąciki ust podniosły się do góry.Podszedł do mnie bliżej, a ja wciąż wpatrywałam się w niego jak jakiś obrazek. Nachylił się i ucałował mnie w polik.
- Do zobaczenia księżniczko - mówiąc to zasalutował, wyskakując przez okno.
Szokowana złapałam się za pocałowany polik, a na mojej twarzy pojawił się ogromny rumieniec. Chyba dobre kilka minut stałam w miejscu, nie ruszając się i wciąż wpatrując się w ,,wyjście" Kota. Z tej zadumy wyrwał mnie dopiero głos mojej małej przyjaciółki, wołającej moje imię.
- Co...się właśnie stało - wydukałam zdziwiona. - Czy to był sen?
- Czyżby Czarny Kot odkrył twoją tożsamość? - Tikki usiadła na moim ramieniu, a ja otworzyłam szeroko usta.
- Niemożliwe - machnęłam ręką, potrząsając głową.- Przecież martwił się o mnie, jak stałam koło niego jako Biedronka - złożyłam ręce na klatce piersiowej przytakując.
- Masz rację - moje Kwamii pokręciło przecząco głową. - W końcu to nie możliwe, aby poznał twoją tożsamość - uśmiechnęła się ciepło do mnie, a ja odwzajemniłam ten gest.
Zdezorientowana położyłam się na łóżko, nie wiedząc czemu znów złapałam się za pocałowany polik.
Czyżbym poczuła do tego dachowca coś więcej? - pomyślałam wzdychając. - Co mu dzisiaj odbiło? Co mi odbiło? - dodałam, ale już na głos, załamana swoim i jego zachowaniem. Pokierowałam wzrok na moją ścianę pełną plakatów mojego ukochanego i nagle mnie olśniło.
- Zaraz, zaraz - podniosłam się, wstając szybko na równe nogi, rozglądając się zaniepokojeniem po pokoju. - On - upadłam na kolana - widział moje plakat Adriena! - krzyknęłam zażenowana łapiąc się za głowę.
- Co się stało? - moje zachowanie, zaniepokoiło Tikki, gdyż ze zdziwioną miną i ze strachem w oczach podleciała do mnie.
- Wiesz co się stało? - przecząco pokręciła głową. - Czarny Kot widział moje plakaty - zaczęłam wskazywać w ekstremalnie szybkim tempie każdą podobiznę pięknego blondyna.
- I co z tego, że je widział? - podniosła małe barczki do góry.
- Wiesz co się stało - do moich oczu zaczęły napływać łzy. - On może domyśleć się, że jestem zakochana w Adrienie! - położyłam głowę na łóżko, chowając twarz w kołdrze. I zaraz czemu ja się tym przejmuje?
- Spokojnie Marinette - usiadła koło mnie, a ja zerknęłam na nią - on pewnie nie domyślił się co czujesz do Adriena - uśmiechnęła się, przytulając się do mojego polika.
- Masz rację Tikki! - wstałam na równe nogi, podnosząc zaciśniętą pięść do góry. - Bo w końcu Kotek jest głupiutki - zachichotałam, żartując.
- Marinette! - usłyszałam głos mamy. - Kolacja! - dodała.
- Już idę! - okrzyknęłam.
Gdy Tikki schowała się do mojej torebki, zeszłam na dół do rodziców na kolację, próbując zapomnieć o Czarnym Kocie. O tym, że mnie pocałował w polik i o moim  (oraz jego) dziwnym zachowaniu.

*********************************************************************************
Rozdział 2 skończony!
No nareszcie, powiem szczerze opornie mi szło pisanie XD
Shiro: Ale opłaciło się...co?
Tak opłacało XD Ale nw czy innym będzie się to podobało :)
Shiro: Spokojnie spodoba im się to ;)
A teraz arty dzisiejszego złoczyńcy (uwaga! robione na szybko)
 (komputerowa grafika)
(szkic postaci) 
Bez dłuższego przedłużania, pozdrawiam was cieplutko <3
Shiro: ja również ślę pozdrowienia ;)

sobota, 8 października 2016

Rozdział 1

Niebieskowłosa dziewczyna biegnie szybkim tempie w stronę szkoły Collège Françoise Dupont.
Na jej twarzy widnieje zaniepokojenie, zaś w fiołkowych oczach było widać strach.
Ubrana jest w białą koszulkę z nadrukiem, zaś na t-shirt narzucony była marynarka koloru mysiego futra, jej rękawy były podwinięte do długości 3/4. Przez co kolorem odróżniała się od szarości, gdyż owa część była koloru białego w różowe kropki. Zresztą jej różowe dżinsy, również kończyły się kolorem mleka, gdyż dziewczyna podniosła je do góry, tak aby wyglądem przypominały rybaczki. Na jej małych nogach znajdowały się różowe baleriny, zaś przez szyję miała zawieszoną małą torebeczkę, którą sama zrobiła. Podczas jej biegu porusza się rytmicznie wraz z nią, ocierając się o jej lewe biodro.
Dziewczyna bała się, że za swoje kolejne spóźnienie, otrzyma kolejny ochrzan. Normalne by się tak nie cykała, ale pierwsza była chemia, chyba najgorszy przedmiot jaki by mógł być na całym bożym świecie. Nie nawiedziła tego przedmiotu, sądziła, że bez niego da się przeżyć, bo kogo niby obchodzą przeróżne wiązania chemiczne? Może nie jej, ale Pani Mendeleiev, najgorszej według niej nauczycielki, chyba tak, bo w końcu  uczy owego przedmiotu. Miała ona paskudny charakter, który sprawiał, że fiołkowo-oka bardziej się jej bała...
Niebieskowłosa wbiegła na teren szkoły ekspresowym tempie, kiedy znalazła się przed klasą, wzięła głęboki wdech, nachylając się i łapiąc za kolana z opuszczoną głową, zrobiła to aby potrzymać ciężkie oddychanie po biegu.
Zdenerwowana ze szybkim biciem serca, otworzyła swoją torebeczkę i ujrzała w niej małe czerwone stworzonko o niebieskich oczach. Na swojej nieproporcjonalnej dużej główce do ciała miała trzy czarne kropki. Dwie na polikach jedna na środku jej głowy.
Na początku mała istota nazywana Kwami Biedronki, spojrzała się na nią zaskoczona, ale po chwili uśmiechnęła się lekko, dodając otuchy spóźnialskiej.
Marinette (bo tak miała dziewczyna), wyprostowała się, wyciągając wolno rękę w stronę klamki.
Serce dziewczyny biło tak szybko, że wydawało się niebieskowłosej, że zaraz wyskoczy jej z klatki piersiowej. Bała się ochrzanu przed klasą... bała się ochrzanu przed miłością jej życia!
Nie była pewna,  czy otworzyć wrota do piekieł powoli, czy jednak szybko. Do tego dochodziło zdenerwowanie.
 ,,Raz kozie śmierć!" krzyknęła po krótkiej chwili niepewności, w myślach, otwierając pomalutku drzwi. Kiedy się tylko lekko uchyliły, zajrzała przez szparę, zauważając, że wszyscy uczniowie wesoło ze sobą gadają.
Wzdychając z ulgą, otworzyła szerzej drzwi, wchodząc do klasy z szerokim uśmiechem zadowolenia.
- Marinette! - usłyszała dziewczęcy głoś. Spojrzała się w bok, zauważając piękną brązowowłosą dziewczynę, której końcówki miały niemal odcień rudego. Miała piękne mieszane oczy, skrywające się za szkłem czarnych okularów. Mulatka była ubrana w koszulę na krótki rękaw, z przeplatającymi się paskami w odcieniach niebieskiego, pomarańczowego i brązowego. Było widać, że pod spodem założoną miała białą bluzkę. Niebieskowłosa podbiegła do dziewczyny, z lekkim uśmiechem. - Znowu się spóźniłaś dziewczyno - w jej głosie było można wyczuć lekką nutkę załamania z troską i dwa gramy rozbawienia, które Mari nie mogła wyczuć.
- Wybacz Alya - niebieskooka uśmiechnęła się przepraszająco, łapiąc się za tył głowy, zaś brązowowłosa wstała na równe nogi.
Lubiła Marinette, wręcz ją kochała jako przyjaciółkę, ale czasem ta dziewczyna ją załamywała. Nigdy nie wiedziała czy ma się martwić, o spóźnienia dziewczyny, czy ma się tym przejmować? Bo w końcu może przyjść moment, że się spóźni nie przez zaspanie, a przez wypadek.
Zresztą Marinette też ją bardzo lubiła. Uważała ją za swoją najlepszą przyjaciółkę, ale się bała...bała się jak zareaguje Alya, gdy któregoś dnia, dowie się, że to ona jest Biedronką. Bohaterką na której bzika ma dziewczyna. Najchętniej by jej o wszystkim powiedziała, ale sekret ma pozostać sekretem.
- Dziewczyno ty się kiedyś na własny ślub spóźnisz - zaśmiała się, kładąc dłoń na bark swojej przyjaciółki.
- Sądząc po moim szczęściu raczej tak - załamała się, wzdychając.
Niebieskowłosa pomyślała, że to co mówi Alya może być prawdą. Bo przecież nigdy nie wiadomo, czy Władca Ciem nie zaatakuje w dzień jej ślubu, a ona będzie musiała iść ratować Paryż...Cóż może do tego czasu złoczyńca zostanie pokonany...
Nagle Marinette rzuciła się w oczy blondynka zawiązaną kitką na głowie, o niebieskich oczach. Ubrana była białą bluzkę, w czarne paski. Na nią narzucona była żółta marynarka. Białe dżinsy idealnie współgrały z jej t-shirtem, zaś na nogach założone miała białe baleriny z pojedynczym czarnym paskiem koloru ropy. Na głowie miała jeszcze białe przeciwsłoneczne okulary.
Marinette widząc ja jak niebieskooka idzie w jej kierunku, przewróciła oczami, gdyż wiedziała, że za chwilę przyjdzie jej się użerać z klasową księżniczką.
- Co ty gadasz dziewczyno - złotowłosa zarzuciła swoimi włosami, które akurat opadły jej na ramię. - Ona niby ma się spóźnić na swój ślub? - wskazała na niezadowoloną Marinette.- Jakie to śmieszne - zaśmiała się, wkurzając tym dwie przyjaciółki. - Ta dziewczyna nigdy nie wyjdzie za mąż, gdyż nigdy nie znajdzie sobie chłopaka - zadowolona położyła, dłonie na biodrach, spoglądając na dziewczyny z wyższością i zadowoleniem, że udało się jej je wpienić.
- Chloe daj jej spokój - do klasy wszedł pewien chłopak, a mianowicie Adrien Agreste, obiekt westchnień prawie (jak nie każdej) paryskiej dziewczyny, w tym naszej kochanej głównej bohaterki i ,,księżniczki". Nie ma co się im dziwić tego zauroczenia. Gdyż Adrien jest pięknym blondynem o włosach niczym najczystsze złoto i oczach zielonych niczym szmaragd.
Do tego był modelem, synem sławnego projektanta Gabriela Agrestea, co wiązało się z tym, że był bardzo bogaty. Charakter blondyna, również jest bez zarzutu.
 Jest miły dla każdego, swoją dobrocią i czystym sercem zaimponował niebieskowłosej,  która niegdyś go nienawidziła, a później pokochała. Kiedy chłopak się uśmiecha, biję od niego światło, które sprawia, że nie jedna dziewczyna (a nawet niektórzy mężczyźni) na jego widok mdleją.
Kiedy córka burmistrza go zobaczyła, uśmiechnęła się szczęścia, kładąc dłonie na usta, zaś Marinette wpatrywała się w niego z wielkimi rumieńcami.
- Adrienuś!! - krzyknęła, rzucając się chłopakowi na szyje. Niebieskowłosej momentalnie zrzedła mina, zaś blondyn załamał się lekko zachowaniem jego ,,przyjaciółki" z dzieciństwa.- Ale czemu mam jej dać spokój - z swoich ust zrobiła smutną minę, przybitego psa - przecież ta brzydula nigdy sobie nie znajdzie chłopaka - powiedziała wtulając się w umięśniony tors chłopaka.
Fiołkowo-oka odwróciła wzrok, udając, że to co powiedziała blondyna ją nie obchodzi zakładając maskę obojętności.
- Chloe, co ty gadasz?! - oburzył się blondy, odsuwając od siebie dziewczynę. Zaskoczona spojrzała się na niego, przechylając głowę w bok. - Marinette na pewno kogoś sobie znajdzie, gdyż ma dobre serce i jest piękna! - krzyknął wściekły wymachując ręką, tuż przed szokowaną twarzą złotowłosej, która wyglądała jakby miała się poryczeć.
Chłopak wziął głęboki wdech na uspokojenie się i zerknął na zarumienioną niebieskowłosą.
Kiedy ich wzroki się napotkały, uśmiechnął się ciepło do niebieskookiej, która widząc, że ich wzroki się napotkały, zawstydzona schowała się za Alyę. Brązowowłosa załamana zachowaniem swojej przyjaciółki zrobiła załamkę.
Zielonooki spojrzał się na dziewczynę pytająco. Zastanawiał się czemu jego przyjaciółka schowała się za Cesaire. Zaczął się zastanawiać, aż w końcu przypomniał sobie swoje ostatnie słowa.
Na jego policzkach pojawiły się ogromne rumieńce, więc zażenowany szybkim tempie odwrócił wzrok. Następnie usiadł na swoje miejsce, kładąc głowę na stół, próbując dokładniej ukryć swą śliczną buźkę.
- Nieźle stary - usłyszał głos Nina, jego najlepszego przyjaciela, o krótkich brązowych włosach i oczach tego samego koloru. Na głowie miał czerwoną czapkę, zaś na nosie opierały się czarne okulary. Na szyi zawieszone były pomarańczowe słuchawki. Ubrany jest w niebieski t-shirt z nadrukiem i pospolite dżinsy. Następnie Adrien poczuł szturchnięcie w ramię. - Kompletnie przez ciebie skamieniała - zaśmiał się.
- Przestań żartować Nino...- Agreste spojrzał się na swoją przyjaciółkę, która stała nieruchomo z wielkimi rumieńcami na twarzy, zaś Alya machała jej dłonią przed twarzą, mówiąc ,,ziemia do Marinette". Zielonooki widząc niebieskowłosą, uśmiechnął się lekko, myśląc, że wygląda słodko. Oparł swoją twarz na ręce spoglądając z zadowoleniem na fiołkowo-okom.

******
Marinette 

O mój Bosz!! Adrien, ten Adrien powiedział, że jestem piękna! Aaaa! Nie wieże mogę umrzeć spokoju! Ale zaraz...nie była to tylko moja wyobraźnia, może się przesłyszałam, a co gorsze może pomyśleć, że głupio zareagowałam. Nie, to nie możliwe! - zaprzeczyłam w myślach. - Gdyż Chloe jest wkurzona, a Adrien tak słodko zarumieniony. OMG, jak on słodko i genialnie wygląda. Kurcze! Czemu nie wyjęłam telefonu i nie cyknęłam fotki! Przegapiłam taką fajną okazję na kolejne zdjęcie, które by wylądowało na mojej ścianie, bądź by stało w ramce na biurku.
- Ała - z moich rozmyślań, wyrwał mnie ból w ramieniu.  Na mojej twarzy pojawił się na chwilę grymas, ale szybko został zastąpiony wielkim uśmiechem. Z podekscytowaniem i szybkim biciem serca, spojrzałam się na Alye.
- Wreszcie wróciłaś - odetchnęła z ulgą, kładąc dłoń na klatce piersiowej. - Na serio opłynęłaś...
- A ty byś nie odpłynęła, jakby - wypaplałam podekscytowana, zarzucając się na szyję dziewczyny - miłość twojego życia powiedziała, że jesteś piękna - wyszeptałam, tracąc grunt pod nogami. Całe szczęście, że trzymałam się brązowowłosej, bo bym już dawno siedziała na ziemi.
Po krótkiej chwili odsunęłam się od niej, cała trzęsąc się lekko ze szczęścia.
- Na pewno bym się ucieszyła - uśmiechnęła się, zerkając na najlepszego przyjaciela blondyna, czyli Nina. - Ale bym się tak nie zachowywała jak ty - zachichotała.
- A właśnie! - nagle sobie coś przypomniałam. - Jak to możliwe, że nie dostałam ochrzanu, jak się spóźniłam - zaczęłam rozglądać się po klasie, szukając nauczycielki wzrokiem. Wszystko wydawało mi się dziwne, bo zazwyczaj przychodzi ona punktualnie na swoją lekcję, a ja się już spóźniłam i to nieźle. - Gdzie wcięło panią Mendeleiev?
- Haha - z niewiadomego mi powodu Alya zaczęła się śmiać. Zaskoczona spojrzałam się na nią pytająco. - Dziewczyno jak wczoraj byłam u ciebie, to przedstawiłam ci budzik - położyła dłoń na moje ramię.
- Cooo - spojrzałam się na nią szeroko otwartymi oczami. - O ile mi go przedstawiłaś? - przechyliłam głowę lekko w bok.
- O dwadzieścia minut - jak to usłyszałam, po prostu ręce mi opadły. Ja tutaj tak się śpieszyłam, a się okazało, że jestem za wcześnie! Po prostu bosko! Nie potrzebnie się tak zmachałam...
Nie myślcie sobie, że gniewam się na moją przyjaciółkę, wręcz przeciwnie! Cieszę się, bo dzięki niej mam więcej czasu na obserwację Adriena~
Moja przyjaciółka widząc moją reakcję zaśmiała się, zresztą nie tylko ona, Nino i blondyn również wybuchli śmiechem, słysząc naszą rozmowę.
- Czyli ile zostało do dzwonka...-zerknęłam na zegarek.
- Pięć minut - odpowiedziała mi szybko, a ja westchnęłam zrezygnowana z lekką nutką ulgi. Następnie poklepała mnie po plecach. - Ale zaraz! - coś mi się przypomniało. Alya spojrzała się na mnie pytająco ze łzami w oczach. - Jak przyszłam na czas, to czemu powiedziałaś, że się spóźniłam...?
- Chciałam zobaczyć jak zareagujesz na tą informację - powiedziała, wycierając z kącików oczu słone krople.
 - Haha i jak zadowolona - udałam, że mam małego focha.
- Tak, ale myślałam, że trochę inaczej zareagujesz - zaczęła iść w stronę naszej ławki. Obserwowałam dziewczynę bez słowa. Kiedy usiadła na swoje miejsce, jednym ruchem ręki pokazała mi, abym ja też się ruszyła. Przytaknęłam i wolnym krokiem poszłam w stronę swojego miejsca koło Alyi.
Kolejny raz zerknęłam na zegarek, kiedy zobaczyłam, że do początku pierwszej lekcji zostały dwie minuty, postanowiłam, że wykorzystam ten wolny czas na patrzenie się na Adriena.
Opierając łokcie o blat, zrobiłam sobie podpórkę z dłoni na głowę. Delikatnie objęłam poliki, spoglądając maślanym, a zarazem rozmarzonym wzrokiem na blondyna.
Kurcze...jakbym ja chciała się na nie rzucić i go przytulić...Nie, na razie z moim szczęściem (oraz stanem umysłowym) jest to nie możliwe! Najpierw muszę się nauczyć do niego normalnie mówić, a nie jąkać się. Tylko jak to zrobić...przy nim zawsze się denerwuje i mówię co innego niż myślę. Agr~! Czemu przy nim nie mogę się normalnie odzywać jak przy innych chłopakach, wtedy wszystko by było na pewno łatwiejsze...Nawet teraz jak o nim myślę, mój mózg wygaduje głupoty! Gdyby nie był taki słodki, nie miał tych pięknych złotych włosów i zielonych, niczym szmaragd oczów oraz tego szczerego uśmiechu, wszystko byłoby łatwiejsze~
- Marinette...-z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Alyi.
- Hm? - spojrzałam się w jej mieszane oczy.
- Ślinka ci tu pociekła - wskazała palcem, miejsce przy swoich ustach, chichocząc cicho, a ja od razu wytarłam ślinę.
Kurcze za bardzo rozmarzyłam się o Adrienie, mam nadzieję, że tego nie widział. Zerknęłam na niego. Całe szczęście był zajęty rozmową z Nino.
Odetchnęłam z ulgą i akurat wtedy do klasy weszła wysoka kobieta, ubrany w biały fartuch zarzucony na fioletową koszulę oraz niebieskie dżinsy i różowe baleriny. Oczy ma koloru niebieskiego, które były skryte za szkłami, czarnych okularów, a jej włosy są krótkie kolorze fioletu, a przy nosie widnieje duży czarny pieprzyk.
- O panienka Dupain-Cheng dzisiaj przyszyła na czas - zdziwiła się, spoglądając na mnie. Na jej słowa przewróciłam oczami, a na moich polikach pojawiły się rumieńce zażenowania, gdyż wszyscy w tej chwili się na mnie spojrzeli.
Nauczycielka podeszła do tablicy napisać temat, a ja położyłam głowę na biurko, zamykając oczy.
- Marinette nie przejmuj się tym  - usłyszałam głos mojego ukochanego, który próbował mnie jakoś podnieś na duchu. Pomalutku spojrzałam się na niego, a moje serce przyśpieszyło, gdyż nasze wzroki się napotkały. Od razu zarumieniłam się jak głupia...czyli jak zawsze w jego obecności.
- O-Oke - wyszeptałam cicho. Chłopak słysząc to lekko się uśmiechnął, przekierowując po chwili swoje oczy na tablice, zaś ja westchnęłam rozmarzona zapominając o całym bożym świecie, wpatrując się w plecy blondyna.

*********************************************************************************
Rozdział pierwszy skończony! Mam nadzieję, że was nim nie zanudziłam, ale pamiętajcie początki są zawsze najtrudniejsze ;)
Shiro: Zwłaszcza w twoim przypadku...
Co nie? ^^
A właśnie! Powtórzenia zrobiłam specjalnie, więc proszę nie czepiajcie się tego XD
Shiro: A czemu mają się czepiać? W końcu liczy się dobra zabawa przy czytaniu :)
Chyba, tylko ty tak myślisz stary...
Shiro: Chyba nie XD
Chyba tak!
Shiro: Chyba tak!
Chyba nie...zaraz co ja powiedziałam 0-0
Shiro: Przyznałaś mi rację!
Kurcze dałam się złapać na stary numer ;/

Bez dłuższego przedłużania pozdrawiam i do zobaczenia! :3
Shiro: Ślę pozdrowienia~