One Shot dedykuje wszystkim moim czytelnikom!
Piękna niebieskowłosa dziewczyna o oczach koloru wiosennego nieba, spacerowała po malowniczych Paryskich alejkach.
Ubrana jest różowy długi płaszcz, oraz granatowe długie spodnie. Na
nogach założone ma śliczne zimowe buty sięgające za kostkę. Kończą się
one białym puszkiem, który mógłby mieszać się pierwszym zimowym
śniegiem, gdyż był tak samo puszysty jak on. Jej uszy chroniły różowe
nauszniki, które zrobiła sama pod koniec października.
Dziewczyna spojrzała się w niebo, które było zachmurzone. Wzięła
głęboki wdech, tylko po to, aby za chwilę wypuścić powietrze z swoich
ust. Przez ciepłą masę powietrza, która zderzyła się z zimną, powstała
para.
- Brrr~ zimno - zatrzęsła się, łapiąc swoje delikatne, drobne
ramiona. Po krótkiej chwili ruszyła dalej, ocierając i dmuchając swoje
zmarznięte ręce, tylko po to, aby je choć trochę było jej cieplej w
dłonie.
W myślach przeklinała się, że dzisiaj nie założyła rękawiczek i szalika, który by chronił ją przed tą mrozówą.
- Marinette! - krzyknęła jakaś brązowowłosa dziewczyna, o rudych
końcówkach. Widząc ją niebieskowłosa, uśmiechnęła się szeroko machając
zielonookiej.
- Alya! - krzyknęła, podbiegając do swojej przyjaciółki.
Dziewczyna ubrana była w długi czarny płaszcz, który o dziwo nie był zapięty, więc dokładniej można było zauważyć jej ubiór.
Niebieskie dżiny, w połowie były przykryte, przez biały puszysty
prosty sweter, który sięgał, aż po samą szyję. Dzięki niemu
brązowowłosej nie był potrzebny szalik. Na nogach miała założone długie
proste brązowe kozaki na koturnie, które dodały jej kilka centymetrów
wzrostu.
- Spóźniłaś się - powiedziała pokazując godzinę w swoim smartfonie.
- Wybacz - uśmiechnęła się głupio, złączając ręce jak do modlitwy. Do
swoich przeprosin nachyliła się jeszcze, zamykając jedno oko.
- Nie ważne ile razy będziesz przepraszać, to i tak się spóźnisz -
zaśmiała się, ruszając przed siebie. Gdy mijała Marinette, ta zamrugała
zdziwiona, spoglądając za siebie na swoją przyjaciółkę. Widząc jak Alya
się oddala, przygryzła lekko swoje różane wargi i ruszyła w jej
kierunku.
- To gdzie idziemy? - spytała się zaciekawiona, kiedy dogoniła swoją brązowowłosą przyjaciółkę.
Marinette spoglądała na dziewczynę w oczekiwaniu na odpowiedź, była ciekawa gdzie idą.
- To niespodzianka - uśmiechnęła się podstępnie, a niebieskooka się zdziwiła.
Była zdziwiona tajemniczością swojej najlepszej przyjaciółki, chciała
wiedzieć gdzie ją prowadzi. Jak wczoraj do niej zadzwoniła powiedziała
tylko, aby jutro o godzinie jedenastej przyszła do parku, w którym
zazwyczaj się spotykają. I tyle. Nic nie powiedziała o celu spotkania, o
niczym innym niż tylko miejscem gdzie ma przyjść, tłumacząc, że o
wszystkim dowie się jutro.
Marinette była trochę na nią wściekła, gdyż jej jutro przyszło
dzisiaj, a ona nie chce jej nic powiedzieć mówiąc, że to tajemnica.
Dziewczyna westchnęła obserwując wszystko co mijała.
Prawie wszystkie sklepy były zamknięte z okazji święta Halloween. Za
szybami znajdowały się przeróżne dekorację. W niektórych sklepach
zawitały czarne koty i czarownice, w innych wycięte straszne twarze w
dyniach, położone na pomarańczowym materiale, a jeszcze w innych cienie
wampirów.
Niebieskowłosa uśmiechnęła się lekko widząc, śmiejące się dzieci
przebrane za swoich bohaterów oraz baśniowe istoty. Co chwilę mijała
jakiegoś wilkołaka, wampira, księżniczkę, a nawet Biedronkę i Czarnego
Kota. Kiedy takie dzieci przebrane za nią i jej partnera mijały ją,
dziewczynie od razu robiło się milej na serduszku, zapominając o
wściekłości na swoją przyjaciółkę.
Zapatrzona na kolejne dzieci, nawet nie zauważyła, że z oczu znikła
jej Alya. Rozkojarzona zaczęła obracać się wokół swojej osi, spoglądając
uważnie w tłum, aby wypatrzeć brązowowłosą.
Kiedy nigdzie jej nie zauważyła stanęła jak wyryta.
- O nie...-wyszeptała zdołowana i szokowana. - Alya mnie zabiję, że
ją zgubiłam - dodała, akurat wtedy gdy wiatr zawiał jej włosami.
Marinette po kilku minutach bezczynnego stania w miejscu, w końcu
zdecydowała ruszyć przed siebie. Zaczęła biec rozglądając się w różne
strony, bo cóż, może uda jej się zauważyć swoją przyjaciółkę.
Po jakimś czasie bezowocnych poszukiwań, zrezygnowana usiadła na ławce w parku. Wzdychając spojrzała się w niebo.
- Ale zimno - wyszeptała, trzęsąc się z zimna. Dziewczyna zaczęła się
zastanawiać, jak te wszystkie dzieciaki wytrzymują tak ubrane. Przecież
niektóre są ubrane tylko kostiumy zrobione z pojedynczego cieniutkiego
materiału. Na samą myśl o tym zaczęło robić jej się zimniej.
- Apsik! - kichnęła głośno, zasłaniając usta. Kiedy przestała czuć
dziwne mrowienie w nosie, przetarła go i poczuła, że jest już zimny.
Marudząc cicho pod nosem, otworzyła swoją torebkę, od razu się
uśmiechnęła kiedy zobaczyła swoją małą czerwoną towarzyszkę, z trzema
czarnymi kropkami na główce. Dwie odgrywały rolę ,,rumieńców", a jedna
znajdowała się na samym czubku jej dużej główki, z której jeszcze
odstawała para długich czułków.
Niebieskowłosa zaczęła się zastanawiać, czemu jej Kwami, dzięki,
któremu mogła przemieniać się w Biedronkę, jeszcze nie zamieniło się w
tej torebce w czerwony sopel lodu.
Tikki, bo tak nazywało się to stworzonko, widząc minę niebieskowłosej
uśmiechnęła się ciepło, spoglądając w jej oczy. By chciała się odezwać,
ale nie mogła, gdyż po ulicy przechadzało się zbyt wiele osób. W końcu
jej istnienie miało pozostać całkowitą tajemnicą.
Dziewczyna znowu kichnęła.
-
Chyba będę chora - pomyślała niezadowolona. Nagle
poczuła coś ciepłego na swojej szyi, spojrzała się w dół i ujrzała dwa
końce niebieskiego bawełnianego szalika. Był to ten sam szal, który
wydziergała dla Adriena!
Zaskoczona spojrzała się pomalutku przez ramię. Jej błękitnym oczom,
ukazał się uśmiechnięty blondyn o kolorze włosów niczym złoto i oczach
zielonym jak szmaragd.
Widząc go dziewczyna zarumieniła się lekko, ale chłopak pomyślał, że pojawiły się one od zimna.
- Przeziębisz się - usiadł koło niej na ławce. Niebieskowłosa, ani
przez chwilę nie spuszczała z niego wzroku, zaś chłopak skierował swój
wzrok przed siebie, spoglądając ze smutkiem na dzieci przebywające ze
swoimi rodzicami.
Marinette była szczęśliwa, że spotkała tutaj zielonookiego. Gdyby
mogła, by się na niego rzuciła, przytulając go w szczelnym uścisku, ale
niestety nie mogła tego zrobić, bo w końcu nie jest on jej chłopakiem, a
tylko przyjacielem.
Ona go kochała z głębi serca, ale bała się mu to powiedzieć. To nie
tak, że nie próbowała, ale za każdym razem gdy chciała mu to jakoś
przekazać, nie udawało się to jej i wszystko szło nie po jej myśli.
W walentynki nawet wysłała mu walentynkę z wypisanymi przez nią
uczuciami, ale niestety przez pewien zbieg okoliczności zapomniała się
na niej podpisać. Później jak chciała powiedzieć mu ,,kocham się"
zamiast tego wyjąkała, że lubi jego włosy, oczy i że jest super
kilkanaście razy. A najistotniejszym powodem było, to, że najbardziej
martwiła się, że ją odrzuci, przez co być może, z bólem serca będzie
musiała go ignorować.
- Dziękuje za szalik - wyszeptała, wiążąc dokładnie niebieski materiał wokół szyi.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się ciepło.
Serce dziewczyny zaczęło szybciej bić, a na jej polikach pojawiły się
ogromne rumieńce. Szczęśliwa schowała twarz w szaliku, uśmiechając się
od ucha do ucha, wlepiając swój wzrok w ziemię. Była tak szczęśliwa, że
chłopak usiadł koło niej, że aż zapomniała o zimnie.
- Marinette - dziewczyna usłyszała swoje imię, wypowiedziane przez
słynnego modela. Zaskoczona zerknęła na niego i o mało co nie dostała
zawału, gdyż jego twarz była niebezpiecznie blisko jej.
Blondyn położy swą prawą dłoń na jej czole, zaś druga wylądowała na jego.
- Masz gorączkę?
- N-Ni-Nie - wyjąkała, czując, że serce zaraz jej eksploduje.
- Rzeczywiście - chłopak zabrał swoją dłoń, przez co dziewczyna zasmuciła się lekko.
- C-Co t-ttutaj ro-o-biłeś? - spytała się go, spoglądając w jego piękne oczy, które przypominały jej o wiośnie.
- Miałem się spotkać z Nino - oparł się o ławkę, kładąc ręce na tył
głowy - ale jak tylko się odwróciłem on gdzieś mi znikł -na jego twarzy
pojawił się grymas. - A ty co tu robisz? Jak dobrze kojarzę mieszkasz w
innej części miasta.
Niebieskowłosa po usłyszeniu jego słów, złapała się za brodę myśląc o czym namiętnie.
-
Czy zniknięcie Alyi i Nina miało coś wspólnego. Czy oni to zaplanowali, abyśmy się spotkali?
- myślała, ale szybko potrząsnęła przecząco głową, bo niby jak mogliby
odgadnąć dokąd pójdziemy po ich zniknięciu i jak się później
odnajdziemy.
- Wiesz - zaczęła spoglądając w jego oczy, a on w jej - umówiłam się z Alyą, ale ją zgubiłam...
- Czyli miałaś podobną historię do mnie - zaśmiał się.
Dziewczyna spojrzała się na niego zaskoczona, przechylając głowę
lekko w bok. Nagle na noc dziewczyny spadł pojedynczy puszysty płatek
śniegu.
- Śnieg - wyszeptała spoglądając szokowana w niebo. Chłopak jak ona
również spojrzał się w górę zaciekawiony. Jego zielone oczy zauważyły,
że na ziemie zaczęło spadać więcej przeróżnych i pięknych płatków. Na
ten widok zachwycił się jak małe dziecko, wyciągnął dłonie, aby złapać
kilka śnieżynek i kiedy one spadły mu na dłonie z szerokim uśmiechem
spojrzał się na swoją przyjaciółkę. Kiedy ją zauważył zdziwił się gdyż
dziewczyna ze smutnym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń.
- Marinette co jest? - jego głos wybudził dziewczynę z tego dziwnego
transu. Wzięła ona głęboki wdech, podnosząc lekko kąciki swoich ust do
góry. Próbowała ukryć swój smutek przed Adrienem, ale nie udało się jej
to, gdyż chłopak widział, że coś jest nie tak po jej wzroku. - Jeśli nie
chcesz nie mów - dodał, spuszczając wzrok ze smutkiem.
- Po prostu - zerknął na nią - powróciły do mnie złe wspomnienia -
przygryzła dolną wargę, odwracając od niego wzrok. Koło nich przebiegły
dzieci, a dokładniej parka, chłopiec i dziewczynka. Ona przebrana za
Biedronkę, on za Czarnego Kota.
Widząc ich pół Chinka poczuła we swoim sercu ciepło, wymieszane smutkiem.
- Wybacz - wyszeptał chłopak.
Marinette spojrzała się na niego zdziwiona. Nie wiedziała za co
chłopak ją przeprasza, bo w końcu nic takiego nie powiedział. Prawdę
powiedziawszy, to ona powinna go przepraszać, że przez jej zachowanie,
zepsuła mu prawdopodobnie dzień.
- Nie musisz przepraszać - spojrzał się w jej niebieskie oczy. - To
ja powinnam cię przeprosić, że zepsułam ci humor...-zielonooki ku
zaskoczeniu dziewczyny, położył swoją dłoń na jej, a następnie uścisnął
ją.
- Skończmy z tymi przeprosinami - stanął na równe nogi. - Skoro
zaczęło padać, to może pójdziemy do jakieś restauracji, bądź kina? -
uśmiechnął się szczęśliwy. Dziewczyna spoglądała na niego zaskoczona,
ale widząc jego szczery, ciepły uśmiech, na jej polikach (znów) pojawiły
się ogromne rumieńce.
Blondyn pomógł jej wstać, a ona od razu zapomniała o całym smutku.
Zaczęli iść przed siebie. On koło niej, ona koło niego.
Serce Marinette biło bardzo szybko, gdyż chłopak cały czas trzymał
jej drobną dłoń. Mijali idąc tak wielu ludzi, niektóre dziewczyny widząc
tą dwójkę, szeptały coś do siebie niezadowolone, inne zaś cykały fotki
Adrienowi, co trochę peszyło Dupain-Cheng.
Wiedziała, że chłopak jest synem słynnego projektanta mody Gabriela
Agresta oraz jego modelem. Nie kochała go za to. Pokochała go, gdyż
poznała jego przyjazne intencje oraz, że podarował jej parasolkę, gdy
próbował się wytłumaczyć z źle zrozumiałej przez nią sytuacji. Nie mogła
zrozumieć jak te dziewczyny mogły się w nim zakochać nawet nie znając
go. Widziały w nim tylko tą nalepioną fałszywą naklejkę jaką jest
sława.
W końcu zatrzymali się pod trzygwiazdkową restauracją. Zdziwiona
Marinette spojrzała się przez szybę budynku i od razu w pomieszczeniu
zauważyła same pary, wesoło gadające ze sobą i jedzące pysznie
wyglądające dania.
Z kącików ust dziewczyny poleciało troszeczkę śliny, widząc te
pyszności. Adrien zerkając na zadowoloną przyjaciółkę, zachichotał
cicho, myśląc, że niebieskowłosa wygląda tak słodko.
- No to wchodzimy? - dziewczyna spojrzała się na niego pytająco.
Kiedy przeanalizowała wszystkie słowa chłopaka, zarumieniła się lekko,
przytakując.
Szmaragdowooki otworzył drzwi, odsunął się lekko na bok, wskazując
jednym ruchem ręki, aby dziewczyna weszła pierwsza. Nieśmiało
przytaknęła, wchodząc do pomieszczenia. Przekraczając próg poczuła
ciepło, które wręcz ją ucieszyło. Była szczęśliwa, że wreszcie skończyła
w ,,milusim" i cieplusim pomieszczeniu.
Adrien ją minął idąc do recepcjonistki, która przywitała go szerokim,
wyćwiczonym sztucznym uśmiechem. Zaczął z nią rozmawiać, zaś jego
towarzyszka rozejrzała się po korytarzu zaciekawiona.
Wnętrze było dość przyjazne dla oka, karmelowe ściany idealnie
współgrały z żółtymi delikatnymi ozdobami. Przy drzwiach stały dwie duże
kolumny w stylu barokowym, na samym ich szczycie położone były dwie
duże donice, z których ,,wyciekały" zielone długie pędy, przykrywając
dużą część kolumn. Po krótkim zastanawianiu się oraz po analizowaniu
całego korytarza, dziewczyna stwierdziła, że restauracja będzie raczej
urządzona stylem barokowym.
Nagle na Marinette ktoś wpadł, o mało co się nie wywróciła, ale w
ostatniej chwili udało się jej zachować równowagę. Z lekkim
poirytowaniem spojrzała się na sprawcę, który nawet nie powiedział
cichego ,,przepraszam". Okazał się być to dość wysoki brunet o piwnym
kolorze oczu. Ubrany był długi szary płaszcz i czarne dżinsy, a na jego
nadgarstku widniał wspaniały złoty zegarek, ze srebrną tarczą.
Chłopak widząc recepcjonistkę uśmiechnął się do niej przepraszająco,
wchodząc do zaplecza dla pracowników. Kobieta widząc go zakręciła oczami
podczas rozmowy z Adrienem.
- Zaraz zaprowadzę was do stolika - jej głos był przyjemny i czysty.
Dopiero teraz Marinette się jej przyjrzała. Miała długie rozpuszczone
blond włosy oraz niebieskie oczy. Rysy twarzy miała delikatne i piękne.
Niebieskowłosa nie rozumiała, czemu ona tu pracuje, w końcu na pewno by
znalazła pracę w świecie modelingu.
Jakiś czas później
Przyjaciele zjedli pyszny ciepły posiłek, idealny na zimnie dni.
Chłopak spoglądał na dziewczynę , opierając ręce o stół. Cieszył się,
że jego najlepsza przyjaciółka, wreszcie normalnie z nim rozmawia. Tyle
miał do niej pytań, a nie mógł się wysłowić, wolał się w nią wpatrywać,
pozwalając dziewczynie spoglądać na rozmaite menu.
- Marinette - powiedział w końcu jej imię. Dziewczyna spojrzała się
na niego zaciekawiona. - Byś mogła mi powiedzieć czemu wtedy byłaś
smutna? - w jej oczach zauważył smutek, a na twarzy zamiast
dotychczasowego szczęścia, zawitało nieszczęście.
Adrien wiedział, że tym pytaniem może zranić dziewczynę, ale był
ciekawy co ją tak smuci. Widząc jej reakcję, serce zaczęło mu się kroić,
a nawet płakać, że doprowadził ją do takiego stanu.
- Wiesz - zaczęła, kiedy chłopak chciał otworzyć usta, aby
powiedzieć, aby nic nie mówiła - przypomniał mi się mój kuzyn, starszy
od nas o dwa lata...Wiesz jak byłam mała często się z nim bawiłam,
przychodził do mnie w każdej wolnej chwili - spojrzała się w zielone
oczy, aby zobaczyć, czy chłopak ją słucha. Kiedy zobaczyła tą
stanowczość w szmaragdzie, kontynuowała. - Aż w końcu podczas pewnego
grudniowego dnia, gdy pierwszy śnieg spadł, a ja miałam osiem lat, on
zginął - jej oczy przysłoniła grzywka. - Zginął ratując mnie spod kół
samochodu...-po bladych policzkach pociekł łzy.
Szokowany chłopak, wstał ze swojego miejsca. Całe jego ciało drżało,
był na siebie zły, że doprowadził ją do łez. Wolnym krokiem podszedł do
dziewczyny i objął jej drobne ciało w szczelnym uścisku.
- Przepraszam, że ci o tym przypomniałem - wyszeptał.
- To przeszłość...nie musisz mnie za to przepraszać - wydukała
powstrzymując słone łzy. Następnie wtuliła się w jego umięśniony tors.
Kiedy zjedli deser, udali się na romantyczny spacer. Przyjaciele
(aut. tak, dobre żarty XD), trzymali się za dłonie, co chwilę
spoglądając na siebie. Kiedy jeden złapał, wzrok drugiego,
natychmiastowo odwracali go, cali rumieniąc się. Przechodzące koło nich
dzieci, śmiały się, mówiąc ,,ale słodcy", ,,pocałuj ją!" , ,,i to są
dorośli? Oni nawet nie umieją wyrazić swoich uczuć", każde kolejne ich
słowo, wbijały gwóźdź do serca nastolatków.
Adrien nie wiedział, czemu tak się zachowuje, czemu jego serce
szybciej biję przy innej dziewczynie, niż Ladybug. Cóż poznał lepiej
fiołkowooką, prawię się nie jąkała, więc mógł do niej poczuć coś więcej
po szczerej rozmowie? Nie wiedział, zaś jego głowa była pełna myśli.
Nawet w jednym momencie, pomyślał, że Marinette może być Biedronką. Po
krótkiej chwili od tego pomysłu, zaczął wymyślać podobieństwa, ale nie
mógł wymyślić nic innego iż obie mają ten sam kolor włosów i oczu. I
wtedy zdał sobie z czegoś sprawę. Może znał dziewczynę od roku i nazywał
ją swoją pierwszą przyjaciółką, ale nic szczególnego o niej nie
wiedział, aż do dzisiaj. Można by było powiedzieć, że chłopak wręcz się
ucieszył, że niebieskowłosa mu się zwierzyła, ale był wściekły i smutny.
Smutny gdyż przeszłość była bolesna, wściekłość, gdyż TO ON doprowadził
ją do łez.
Serce Marinette biło bardzo szybko. Dziewczyna dziwiła się, że
jeszcze nie zemdlała. Była szczęśliwa, że Alya ją wystawiła (a raczej,
że ona jednak się zapatrzyła i straciła ją z oczu), bo gdyby tego nie
zrobiła, to nie spędziła z nim tyle czasu.
Zarumieniona spojrzała się na ich złączone dłonie.
-
Ale jestem szczęśliwa - pomyślała chowając nos w jego
szalu, uśmiechając się ciepło, co nie uszło uwadze Adriena. Widząc
szczęśliwą dziewczynę, jego kąciki ust uniosły się do góry.
- Marinette - odezwał się, a dziewczyna spojrzała się na niego. Jej
oczy błyszczały, widząc to blondyn zapomniał co miał powiedzieć, po
prostu zabrakło mu języka w buzi. - J-Ja - zaczął nerwowo wodzić
wzrokiem po okolicy, szukając jakieś (kiepskiej) wymówki i nagle koło
nich przebiegli ludzie. Panicznie krzyczeli, uciekając przed siebie.
Koło dwójki nastolatków pojawił się wampir, ale nie taki typu Edward ze
Zmierzchu, tylko taki jak Drakula.
Ubrany był czarny długi płaszcz, z kołnierzem zakrywającym mu polowe
twarzy. Skórę miał bladą, a oczy czerwone. Kiedy się uśmiechał było
można zauważyć długie kły, które wydawały się strasznie nie dla jednej
osoby.
- Gdzie jesteś Biedronko?! Gdzie jesteś Czarny Kocie?! Oddajcie mi
swoje mieaculum!- krzyknął wymachując swoją dłonią, a z jego rękawa
wyleciało stado czarnych nietoperzy, goniących ludzi.
- Uciekamy - Adrien zaczął biec trzymając Marinette za dłoń. Chciał
zabrać swoją drogą przyjaciółkę daleko od niebezpieczeństwa, gdyż nie
chciał, aby coś się jej stało.
Dziewczyna biegnąc za chłopakiem, odwróciła się na chwilę za siebie,
zauważając fioletowy zegarek, na nadgarstku osoby pod wpływem akumy. -
Będzie dobrze! Ochronię cię - krzyknął. Niebiskowłosa spojrzała się na
chłopaka zaskoczona, ale po chwili na jej twarzy pojawił się mały
rumieniec.
-
O nie Adrien, to ja cię uratuje - pomyślała, czując szczęście, że właśnie tego chłopaka wybrało jej serce.
Blondyn zaprowadził dziewczynę w bezpieczne miejsce, po czym uciekł w
ciemny zaułek, a za jego kurtki wyleciało czarne stworzenie, wyglądem
przypominającego kota.
- Masz dla mnie camembert? - spytał się,
przechylając dużą głowę w bok. Chłopak słysząc słowa swojego Kwami
przewrócił oczami, załamany. Po czym uśmiechnął się podstępnie krzycząc
,,
Plagg wysuwaj pazury!". Biały pierścień chłopaka, przeobraził się w czarny, z zielonymi poduszkami kota.
-
Nieeeeeee - krzyknął ,,kotek" wciągany przez ,,biżuterię". Po chwili
na ciele chłopka pojawił się czarny lateksowy strój. Na twarzy
szmaragdookiego zawadniała czarna maska. Jego włosy wydłużyły się
zasłaniając prawdziwe uszy, a prawdziwe ustąpiły miejsca kocim uszom na
głowie zrobione z tego samego materiału co strój, zaś za ,,ogon"
blondynowi służył długi pasek. Na klatce piersiowej znajdował się duży
złoty dzwonek.
- Okey - powiedział szczęśliwy po przemianie, z zawadiackim uśmiechem spoglądając na swoje dłonie.
Zaczął
biec i po chwili zjawił się w samym centrum ataków nietoperzy. Kiedy
wampir zauważył Czarnego Kota, uśmiechnął się złowieszczo.
- Czarny
Kocie, oddaj mi swoje miraculum - zaśmiał się, wypuszczając w jego
stronę stado nietoperzy. Wystraszony otworzył szerzej oczy.
-
Wybacz, ale idę poszukać mojej pani, więc...nara - krzyknął z wielkim
wymuszonym banem na twarzy, biorąc nogi za pas, a nocne stworzonka
ruszyły za nim. -
Gdzie jesteś My lady?! - krzyknął w
myślach, nerwowo szukając wzrokiem Biedronki, która była jego partnerką
w ratowaniu Paryża i nagle koło niego jak na zawołanie pojawiła się
dziewczyna w czerwonym lateksowym stroju w czarne kropki.
- Co jest Kocie? - po usłyszeniu jej głosu, uśmiechnął się
szczęśliwie ukazując białe ząbki, ale po chwili spoważniał, wskazując
ruchem głowy jego partnerce, aby spojrzała się za siebie.
Zdziwiona
dziewczyna, zerknęła przez ramię i zauważyło stado nietoperzy
goniących ich. Na chwilę otworzyła szerzej oczy i zerknęła na partnera.
- Próbowałeś je zlikwidować swoim kici-kijem? - na jej pytanie, bohater pokręcił tylko przecząco głową.
Dziewczyna
się zatrzymała, chwytając za swe yo-yo, następnie sprawiła je w ruch,
mając nadzieję, że dzięki temu te małe stworki znikną. Na całe
szczęście po kontakcie z bronią nietoperze zamieniły się w dym.
Koło niej zjawił się Czarny Kot, patrzący się maślanymi oczami na Biedronkę, która widząc jego zachowanie, obróciła oczami.
-
Idziemy - rzuciła, biegnąc przed siebie, zostawiając blondyna z tyłu.
Nie musiała długo na niego czekać, gdyż od razu dogonił ją i zaczęli
biec w ramię, ramię.
Dostrzegając z daleka sylwetkę wampira
bohaterka zatrzymała się, łapiąc Chata za ramię, który czując dotyk
swojej ukochany uśmiechnął się jak głupi, zaś jego serca zabiło jak
szalone.
- Co robimy Księżniczko - wyszeptał jej do ucha, przez co
zadrżała. Czarny Kot zdziwił się, jak dziewczyna zareagowała, ale po
chwili poczuł ogromne szczęście, gdyż może Biedronka wreszcie zaczyna
coś do niego czuć.
- Posłuchaj mnie Kocie - zaczęła. - Weźmiemy go
zaskoczenia, ty - położyła palec na jego klatce piersiowej - spróbujesz
odwrócić jego uwagę, zaś ja - w jej oczach pojawił się błysk - próbuje
odgadnąć gdzie jest akuma i zaatakuje go zaskoczenia - podniosła
zaciśniętą pięść na wysokość klatki piersiowej. Spojrzała się na Chata,
który głupio się uśmiechał, dziewczyna widząc go, wiedziała, że
Koteczek zaraz coś palnie.
- Jak chcesz to mnie możesz zaatakować -
uniósł brwi do góry - z zaskoczenia - przybliżył swoją twarz do
fiołkowookiej, która od razy odepchnęła go od siebie, kładąc dłoń na
jego twarz.
- Proszę - wyszeptała załamana - nie teraz - zrobiła załamkę.
-
Do zobaczenia My Lady - dygnął lekko. Spojrzał się w oczy swej miłości
i jego kąciki ust podniosły się lekko do góry i ruszył w stronę
wampira.
- Co ja z nim mam - wyszeptała, następnie westchnęła
ruszając przed siebie. Skoczyła na drzewo obserwując przeciwnika, z
którym walczył Kot. Kiedy blondyn zamachnął się swoim kijem, przeciwnik
uniósł rękę, przez co na jego nadgarstku Marinette, jako obrończyni
Paryża, mogła zauważyć zegarek. Od razu pomyślała, że tam może się
ukrywać akuma.
Nagle przeciwnik wyrwał Czarnemu Kotowi jego broń z
dłoni, a on sam wylądował na ziemi. Zdenerwowany przygryzł lekko dolną
wargę, błagając w myślach, aby Biedronka już przyszła i całe szczęście.
Jego modły zostały wysłuchane (znowu), gdyż niebieskowłosa pojawiła
się tuż przed nim, obracając szybkim tempie swoim yo-yo.
- Nic ci nie jest? - spytała z troską, podając mu wolną dłoń, którą chłopak chwycił bez wahania, wstając na równe nogi.
- Nic mi nie jest, ale - przerwał, spuszczając wzrok co z lekka
zaniepokoiło dziewczynę i w jej oczach pojawił się strach - moje serce
tak przyśpieszyło kiedy cię zobaczyłem, przez co chyba zawału dostałem -
uśmiechnął się ukazując swoje białe ząbki.
Biedronka spoglądała na niego z myślącą miną, analizując każde słowo
jej partnera, bo w końcu była jakaś mała szansa, że źle usłyszała, ale
kiedy zdała sobie sprawę, że jednak się nie przesłyszała, otworzyła
szerzej oczy, zatrzymując swoje yo-yo. Chat spojrzał się na nią
pytającym wzrokiem nie wiedząc kompletnie co myśleć, był szokowany
zachowaniem dziewczyny, ale kiedy ta strzeliła sobie mocnego facepalma,
blondyn przechylił głowę w bok, zastanawiając się, czy nie palną czegoś
głupiego, ale nagle jego oczy momentalnie zrobiły się tak duże jak
spodki i zaczął wzrokiem szukać swojego kija, kiedy go znalazł chwycił
go ekstremalnym tempie i skoczył, dzięki czemu znalazł się tuż przed
załamaną dziewczyną. Zielonooki wydłużył kici-kij i zaczął nim kręcić,
ostatniej chwili pokonując nietoperze, które leciały na Biedronkę.
- Dziękuje - powiedziała uśmiechając się, kiedy wróciła do swojego świata.
- Nie ma sprawy My Lady - jego kąciki ust podniosły się do góry.
Następnie dwójka spoważniała ruszając na wroga, a granatowowłosa
tłumaczyła chłopakowi gdzie znajduje się akuma.
Walka była długa i zacięta, nie jeden raz o mało co nie dotknął ich
nietoperz, który sprawia, że po kontakcie fizycznym z nim widzi się
swoje najgorsze wspomnienia, bądź nocne koszmary.
Biedronka zamachnęła się swoim yo-yem, owijając nogi ,,Drakuli", który po zaciśnięciu sznurka, wywalił się na ziemie.
Chat Noir szybko podbiegł do mężczyzny, kiedy przy nim się znalazł
kucną, łapiąc go za ramię, podnosząc je do góry, przez co rękaw czarnego
płaszcza opadł. Od razu jego zielonym oczom ukazał się przedmiot gdzie
znajdowała się akuma, zerwał go z ręki, zamachnął się, rzucając
zegarkiem, który po chwili wylądował w dłoniach bohaterki.
- Biędrosiu, to prezent ode mnie - zażartował.
- Nie trzeba było Kocie - zachichotała upuszczając zegarek. Kiedy
upadł, zasłoniła usta dłonią, robiąc szokowaną minę, następnie nadepnęła
na niego, przez co pękł. Od razu wyleciał z niego fioletowy mały motyl,
który na pierwszy rzut oka wyglądał tak bezbronnie, tak przyjaźnie, tak
pięknie i właśnie w tym przypadku sprawdza się powiedzenie o nie
ocenianiu książki po okładce, bo w końcu przez takie małe coś,
Biedronka, Czarny Kot oraz mieszkańcy Paryża mieli nieźle przekichane.
- Czas wypędzić złe moce! - krzyknęła fiołkowooka, zamachując się
swoim yo-yo, łapiąc w nie akumę. Kiedy broń wróciła do jej dłoni,
ułożyła ją i palcami drugiej dłoni ,,przecinała"okrągły czerwony
przedmiot, gdy się otworzył z wnętrza wyleciał normalny biały motylek.
Kiedy znikł im z oczu, szamaragdowooki uśmiechnął się do dziewczyny,
która po chwili odwzajemniła jego gest.
- Zaliczone! -krzyknęli przybijając sobie żółwika, a śnieg, który na
chwilę przestał padać, znów tańczył wraz z lekkim wiatrem spadając na
ziemię.
Dziewczyna spojrzała się w niebo, a z jej ust wyleciała para. Słońce
chyliło się ku zachodowi, przez co na dworze robiło się coraz zimniej. O
dziwo Ladybug i Chat Noir'owi nie było zimno, wręcz przeciwnie byli
rozgrzani po dość długiej walce.
- Alex!! - do ich uszu doszedł głos dziewczyny, którą jako Marinette i
Adrien poznali w restauracji za ladą. Blondynka podbiegła do bruneta,
uklęknęła przy nim, przytulając go mocno.
- Ang...ela - wyszeptał szokowany, odwzajemniając jej uścisk.
- Przepraszam, że skłamałam przy mojej przyjaciółce - spojrzała mu w
oczy, jej błękit odbijał się od piwnego koloru. - Ale ja kocham cię! -
wykrzyczała.
- Ja też cię kocham - wyszeptał i pocałował ją namiętnie. Widząc tą
scenę dwójka bohaterów, odwróciła zażenowana wzrok i oddalili się
taktownie od pary gołąbków.
Ona rzuciła yo-yo, on wydłużył swój kici-kij, dzięki czemu po chwili
znaleźli się na szczycie budynku. Biedronka wzdychając usiadła, chowając
swoją głowę w kolana. Widząc ją Chat usiadł koło niej, niepewnie
obejmując ją ramieniem.
- Co się stało? - dziewczyna zerknęła na niego, a jego serce
momentalnie pękło po raz kolejny dzisiejszego dnia, gdyż widział w
oczach dziewczyny świetliki smutku oraz ból.
- Nic się nie stało - jej kąciku ust podniosły się do góry tworząc pełen bólu uśmiech.
- Mi możesz powiedzieć Biędrosiu - mocniej ją przytulił.
- Ale nie chce ci psuć humoru - wyszeptała.
- Powiedz, na pewno mi go nie zepsujesz - ucałował ją polik, przez co ku jemu zdziwieniu na jej polikach pojawiły się rumieńce.
- Wiesz Kocie...znów przypomniał mi się mój zmarły kuzyn - jego
ciałem zawładnęło dziwne deja vu - który zginął ratując mnie, kiedy
miałam osiem lat - chłopak zamarł, z niedowierzaniem spoglądając na
niebieskowłosą. Wyzywając siebie w myśleć jakim był głupkiem i idiotą,
że nie zauważył, że Biedronka i Marinette to jedna i ta sama osoba.
Dziewczyna zerknęła na niego, aby zobaczyć jego reakcję, ale kiedy
zauważyła oczy wielkie jak spodki i szeroko otwartą buzie, cały smutek
momentalnie znikł i został zastąpiony zdziwieniem.
- Co jest Cha...
- Marinette - wypaplał jej imię, przerywając jej wypowiedź.
Dziewczyna spojrzała się na niego pytająco, ale kiedy dodarło do niej co
blondyn powiedział, szokowana stanęła na równe nogi, zasłaniając dłońmi
usta.
- N-No co ty Kocie - powiedziała panicznie. - Nie jestem Marinette -
spojrzał się w jej oczy, ale ona nerwowo szukała czegoś swoim wzrokiem.
- Przecież wiem, że to ty - również wstał na równe nogi.
- Skąd to wiesz - wydukała zaskoczona, kiedy jej serce biło ze strachu i zaskoczenia.
- Ponieważ moja przyjaciółka, czyli ty powiedziała mi dzisiaj o swoim
kuzynie - uśmiechnął się ciepło, spoglądając w fiołkowe oczy, których
widok motywował go na każdej misji.
- A...drien? - wyszeptała szokowana, a on przytaknął głową. Nagle na
twarzy dziewczyny pojawiły się ogromne rumieńce, co zdziwiło chłopaka.
- Ja cię pocałowałam! - krzyknęła wskazując na niego. Zielonooki słysząc jej słowa zdziwił się niemiłosiernie.
- Kiedy? - przechylił głowę w bok, gdyż za żadne skarby nie mógł sobie przypomnieć o tej jakże cudownej chwili.
- Kiedy byłeś pod wpływem uroku Mrocznego Amora - odpowiedziała, a
chłopak słysząc słowa dziewczyny, złapał się za podbródek, ukazując
swoje białe ząbki, unosząc i opuszczając zabawnie brwi, zaś Marinette
przewróciła załamana oczami, na chwilę zapominając o tym kto okazał się
jej partnerem.
- Wiesz co? - zerknęła na niego. I pierwsze co zauważyła to
zbliżające się zielone oczy. - Skoro ja nie pamiętam naszego pierwszego
pocałunku, to co ty na to, aby przeżyć go ponownie? - zanim dziewczyna
zdążyła cokolwiek powiedzieć, chłopak wbił się jej w usta. Zszokowano
nie wiedziała na początku jak zareagować, ale gdy poczuła jego język
drażniący jej wargę, uchyliła lekko zaróżowione usta, dając jego
językowi dostęp do ust. Ich języki znalazły wspólny rytm namiętności.
Niebieskowłosa zarzuciła ręce na szyję chłopaka, zaś blondyn oplótł
swoje, wokół drobnej tali dziewczyny. Tkwili w pocałunku dobre kilka
minut, aż nagle usłyszeli pikanie swoich miaculum. I po chwili na
miejscu Ladybug pojawiła się Marinette, zaś na miejscu Chat Noir'a
Adrien. Kwami widząc nadal całujących się ,,przyjaciół" przybili sobie
piątkę, posyłając szerokie uśmiechy.
Kiedy dwójka się od siebie oderwała, ciężko dysząc, Adrien mocno przytulił swą Księżniczkę ze snów.
- Wybacz, że wcześniej tego nie zauważyłem - wyszeptał jej do ucha.
- Wybacz, że wcześniej tego nie zauważyłam - spojrzała się w jego
piękne zielone oczy, w których iskierki szczęścia migały się tak samo
jasno jak gwiazdy.
- Marinette/ Adrien - powiedzieli wspólnie. - Kocham cię -
dopowiedzieli złączając swoje usta w namiętny pocałunek, zaczynając
swoją wspólną historię, pełną szczęścia i bólu, a przede wszystkim pełną
miłości, gdyż ich serca na zawsze będą biły wspólnym w rytmie, aż do
końca świata i ich życia.
*********************************************************************************
4816 - LICZBA SŁÓW ONE SHOTA :)
Przepraszam was, jeśli będą jakieś błędy oraz powtórzenia,
gdyż przy takiej długości, łatwiej jest mi coś przeoczyć, dlatego
proszę, abyście nie zwracali na nie większej uwagi :)
Bez dłuższego przedłużania pozdrawiam was!
Widzimy się w rozdziale czwartym, który dodam (prawdopodobnie) dzisiaj późnym wieczorem :D