niedziela, 11 grudnia 2016

Rozdział 6

Po krótszym zastanowieniu się w szkicowniku narysowałam kobietę, która na początku ma być moją modelką, która nosi kreacje moich myśli.
Kiedy skończyłam, przyjrzałam się narysowanej postaci, przytakując ze zadowoleniem, po czym najpierw naszkicowałam na jej rękach czarne rękawiczki bez palców. Nie były one przyozdobione, jedynie postanowiłam, że na kostkach będą wycięcia, zaś je same można będzie zapiąć za pomocą małego paska. Następnie zrobiłam szkic bluzki, stwierdzając, że będzie ona w kolorze czerwieni, ale ową czerwień będzie przyozdobiona jakby czarnymi kreskami. Postanowiłam, że na ten T-Shirt narzucę ala skórzana kurtkę z rożnymi dodatkami, gdyż pamiętam, że moja kuzynka nie przepada zbytnio nad prostotą.
Długi kołnierz do połowy szyi, będzie zapięty brązowym paskiem z metalicznymi wstawkami, zresztą postanowiłam dodać taki sam dodatek na końcach przydługich rękawów. Następnie naszkicowałam jej kieszenie, a dokładniej trzy pary. Jedna znajdowała się na klatce piersiowej, druga wiesza para znalazła swoje miejsce na biodrach, gdyż kurtka była dość długa, nie jak jej typowe krótkie odpowiedniczki, zaś ostatnia (najmniejsza) znajdowała się na ramionach. Później napisałam sobie informację, że sama kurtka ma się składać ciemno-brązowego i czarnego materiału, oraz, że wnętrze ma być wypełnione czarnym mięciutkim puszkiem, plus ma być w środku jedna kieszeń, najlepiej w okolicy brzucha.
Uderzając długopisem o usta, zastanowiłam się, czy jeszcze mam dodać coś do projektu. Siedziałam tak dobre kilka minut, wpatrując się w niego, aż w końcu mnie olśniło, więc szybko zabrałam się do roboty i dorysowałam do niej kilka brązowych pasków, które miały swój początek od górnej części zasuwka, potem ,,idąc" po ramionach,  robiły zakręt, przechodząc po plecach na krzyż, do samego dolnego zapięcia.
Chciałam już się zabierać za projektowanie spodni, ale nagle oczy zaczęły mi się zamykać.
- Co już jestem śpiąca - pomyślałam, ziewając cicho, rozglądając się po pokoju i ku mojemu zdziwieniu było strasznie ciemno, zaś sama Tikki już smacznie spała sobie na moim łóżku.
Zamykając notatnik, ruszyłam cicho po mój telefon, odblokowałam go i doznałam szoku, gdyż była już pierwsza w nocy!
- OMG jak się projektuje to traci się poczucie czasu - dodałam w myślach, mozolnie ruszając do łazienki.
Kiedy się umyłam i ubrałam w pidżamy, które składały się z kompletu na 3/4, gdyż noce zaczynały robić się chłodniejsze. (Góra była koloru białego, zaś dół czarnego) Następnie wróciłam do pokoju. Gdy siadałam na swoje łóżko, uniosłam ręce w górę cicho ziewając.
Czując zmęczenie padłam na łóżko jak nieżywa. Oczy same się zaczęły mi zamykać i jedynie na co było mnie stać w tym momencie to przykrycie się różową cieplutką kołdrą, przez którą przechodziły dwa czarne paski.
Zamykając oczy, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam pogrążając się w błogim śnie.

Ranek

Po otwarciu oczu, pierwsze co zrobiłam, to sięgnięcie po telefon. Gdy go odblokowałam zauważyłam, że jest dziesiąta...
Na serio wstałam tak wcześniej? Jak na weekend, to zdecydowanie za WCZEŚNIEJ.
W końcu po krótkiej chwili postanowiłam się zwlec z łóżka. Kiedy moje stopy dotknęły podłoża, mozolnym krokiem ruszyłam do szafy. Otwierając ją, mym oczom ukazały się przeróżne ubrania w rozmaite kolory.
Niby mam tyle tych ubrań, ale i tak zazwyczaj ubieram ten sam komplet, zresztą dzisiaj też się na niego zdecydowałam. Cichym westchnięciem, ubrałam skarpety, spodnie (gdyż na rybaczki zaczęło robić się za zimno) oraz biustonosz. Już brałam się za zakładanie bluzki, ale... no właśnie ALE, usłyszałam czyiś głos.
- Witaj Princess - odezwał się Kot, wchodzący do mojego pokoju. Z racji tego, że na początku stał do mnie tyłem nie zauważył mnie... jak na razie.
Chciałam jakoś zareagować, aby ten dachowiec mnie nie zauważył w samym stanik (to co, że byłam w połowie ubrana), ale nagle zastygłam, nie mogąc się ruszyć, a co najważniejsze odezwać. - Wcześniej dzisiaj wstałaś - jego głos zaczął wyrywać mnie zadumy. - A chciałem pooglądać twoją śpiącą twa - przerwał gdyż zauważył jak wyglądam. Na jego, jak i na moich polikach pojawiły się ogromne rumieńce. Czarny Kot obserwował mnie jeszcze chwilę, ale po tym obrócił się szybko na pięcie w stronę okna, które zazwyczaj służyło mu za drzwi.
A ja co? Nadal stałam bezruchu, całkowicie zażenowana. Tak byłam zawstydzona, że w tej chwili najchętniej umarłabym, bo w końcu MÓJ partner do walki, widział mnie bez górnej części ubioru, kiedy byłam samym różowym staniku. Po prostu jak ja mu niby teraz spojrzę w oczy, bez jakiegokolwiek zarumienienia.
Energicznie potrząsnęłam głową, zakładając na siebie wreszcie tą przeklętą bluzkę.
- P-Przepraszam - za-jąkał Chat, co w tej chwili wydawało mi się słodkie. - Mogę się już obrócić - dodał trochę spokojniej.
- T-Tak możesz - nerwowo zaczęłam rozglądać się po pokoju, mając nadzieję, że Tikki zdążyła się gdzieś schować. Kiedy nigdzie jej nie zauważyłam odetchnęłam cicho z ulgą spoglądając na mojego partnera, który w tej chwili wziął głęboki wdech zerkając na mnie z lekkimi rumieńcami. Spojrzał się na mnie i właśnie wtedy nasze oczy się napotkały. Po tak krótkiej chwili spoglądania na siebie, oderwał swoją piękną zieleń od barwy mych oczu, przekierowując je na biurko, do którego zresztą po chwili podszedł, gdyż pewnie zainteresował go mój szkicownik.
Znajdując się u celu swojej podróży, pochwycił zeszyt otwierając go akurat na projekcie ubrań dla Alicji. Kiedy mu się tak przyglądał, jego kąciki ust uniosły się lekko do góry.
- Ślicznie ci wyszedł ten nowy projekt - spojrzał się na mnie, a moje serce szybciej przez chwilę zabiło, po czym znów zerknął na niego. - Ale nie pasuje do ciebie - mówił poważnym głosem.
- Wiem - odpowiedziałam z żartem, idąc w jego kierunku, wlepiając swój wzrok na zeszyt, gdyż czułam, że jak zerknę na jego twarz, na moje poliki wkradną się małe, bądź bardzo duże rumieńce. - Ta kreacja nie jest dla mnie, tylko dla mojej kuzynki - uniosłam kąciki swoich ust lekko do góry, znajdując się przy niem.
- Hmmm - zamyślił się, spoglądając podejrzanie na ,,szkic". - Przyjeżdża do ciebie? - spytał zaciekawiony.
- Nie Kocie - zaprzeczyłam, potrząsając lekko głową, co go trochę zdziwiło, gdyż zamknął moją małą skarbnicę pomysłów, odkładając go z powrotem na jego miejsce, wlepiając swą piękna zieleń w moje (dla niego) fiołkowe oczy. Z racji tego, że moje serce zaczęło przyśpieszać, odsunęłam go lekko od siebie, dotykając dłońmi, jego klatkę piersiową. Dzięki czemu przez chwilę, poczułam przez materiał jak jego serce biję spokojnym, umiarkowanym rytmie. Zdziwiony moim ruchem, na początku nie wiedział co się stało, ale kiedy zdał sobie sprawę, że go dotknęłam, na jego twarz znów wkradł się mało widoczny kolor piwoni.
Przygryzając lekko dolną wagę, pomyślałam, że wygląda słodko i to bardzo, jednak moje myśli nad jego słodkością nie trwały długo, niż mój wewnętrzny głos rozsądku skarcił mnie w myślach, mówiąc mi, że mi porządnie odbija. - Ona mnie nie odwiedza, tylko ja do niej jadę - odpowiedziałam po chwili, przerywając tą, o dziwo przyjemną ciszę.
Jego kąciki ust uniosły się lekko w grymas niezadowolenia.
- Że co? - widocznie posmutniał. - Czemu wyjeżdżasz? Kiedy jedziesz? Wrócisz? Gdzie jedziesz? Zostajesz tam na zawsze? - zalał mnie potokiem pytań, na co zachichotałam cicho.
- Spokojnie Kocie - uśmiechnęłam się. - Jadę do niej tylko na tydzień, a wyjeżdżam w przyszłym tygodniu - puściłam mu oczko.
- Całe szczęście - odetchnął z ulgą, kładąc dłoń na klatkę piersiową. - Dobra, to ja już się będę zmywał - zanim zdałam sobie sprawę z jego słów, był już przy oknie.
- Czekaj Kocie! - krzyknęłam kiedy, stał już na parapecie.
- Co księżniczko? Już za mną tęsknisz - na twarzy mojego przyjaciela pojawił się jego firmowy uśmiech.
- Nie - zaprzeczyłam szybko. - Tylko - mój głos był przesiąknięty sztuczną słodkością - masz zapomnieć o tym co widziałeś na początku swojej wizyty, bo - przyłożyłam palec do gardła, po czym zaczęłam go przesuwać po całej długości - koteczek zacznie szukać myszek kilka stopni pod ziemią.
Blondyn słysząc moje słowa zadrżał.
- Wedle rozkazu, moja pani - ukłonił się szarmancko, po czym wyskoczył przez okno, znikając mi całkowicie z oczu.
- Po co on znowu tu wpadł? - zerknęłam na moją Kwamii, która znalazła się tuż przy mojej głowie.
- Może się w tobie zakochał? - spytała, z dziwnym potwierdzeniem w głosie. Słysząc jej słowa, wybuchłam, ku mojemu zdziwieniu niekontrolowanym śmiechem. Przez co Tikki spojrzała się na mnie szokowana.
- Nie-Niezły... żart... Tikki... - każde słowo mówiłam między próbami złapania oddechów, wycierając z kącików oczy, słone łzy rozbawienia... tak się śmiałam, nawet nie wiedząc z czego, że aż przepona mnie zaczęła boleć.
- Nie rozumiem cię Marinette - potrząsnęła zrezygnowana głową. - Nie zapominaj, że Czarny Kot kocha Biedronkę, czyli ciebie...
- Ale czemu niby mnie odwiedza? - przerwałam jej.
- Bo być może dowiedział się, że TY, to BIEDRONKA - gdy to powiedziała, moje oczy otworzyły się szeroko.
- Że co? - tylko tyle zdołałam z siebie wyrzucić w tej chwili, przypominając sobie każdą jego niezapowiedzianą wizytę i to jak czasami na mnie patrzył. - Ale to niemożliwe... - wlepiłam szokowany wzrok w ziemię, modląc się, aby to nie było prawdą.
- Możliwe i to bardzo - moja Kwamii się uśmiechnęła.
Moim ciałem zawładnął niepokój. Tikki widząc te uczucie na mojej twarzy, przytuliła się do mojego policzka, dzięki czemu zapomniałam trochę o tym podejrzeniu, że złotowłosy być może zna moją tajemnice.
- Nie przejmuj się tym - wyszeptała.
- Masz rację, nie będę się tym przejmowała - uśmiechnęłam się lekko. - Ale nawet jeśli zna moją tajemnice, to - spojrzałam się przez okno - ufam mu całkowicie, bo w końcu to mój cenny przyjaciel i partner.
 
*********************************************************************************

Wreszcie napisałam rozdział... ale wybaczcie mi, że ma tylko 1537 słów, zamiast jak zawsze 2000 :)
Chciałam wam go dodać wczoraj, ale miałam cały dzień zawalony...
Shiro: Przestań kobieto, bo marudzisz *składa ręce na klatce piersiowej*
Oj cicho bądź... spać mi się chce XD Dlatego wybaczcie, ale rozdziału nie sprawdziłam ;-;
Shiro: Już chcesz iść spać cieniasko? xD
Nie zapominaj idioto, że wstaję o 6 -_-"
Shiro: No oj, zapomniałem nie denerwuj się tak *szeroki uśmiech*
Ah *wzdycham*
Bez dłuższego przedłużenia, do zobaczenia!
Pozdrawiam was moi drodzy czytelnicy!
Shiro: Ślę wam pozdrowienia ^^ 

2 komentarze:

  1. Super, Adrienette jest takie kawaii u ciebie ♡♡♡ Rozdzialik był mega, ślę wenę ;3

    OdpowiedzUsuń